Po kilku konstruktywnych przemyśleniach postanowiłam powrócić do muzyki. Wszystkie płomyczki, które gdzieś tam we mnie drzemią przelewam na kartki papieru. Jedne próbuję wzniecić, drugie ugasić. Następnie zamykam w dźwiękach emocje, tworząc w ten sposób klarowne wiadomości. Uzewnętrzniając się poprzez muzykę, daję upust moim ekshibicjonistycznym zapędom. Moje brzmienie, to bębny, to gitara akustyczna, to puls prosto z wnętrza ziemi. Onomatopeiczna, pełna brzmień natury - taką ją widzę jako całość. W sercu noszę nadzieję, że to wszystko uda mi się posklejać do kupy, nagrać i przekazać ludziom. Oczywiście nie mam tu na myśli wydawania płyty, czy grania jako support dla Damien'a Marley'a. Bynajmniej. Bardziej kameralnie, bardziej niskobudżetowo, bardziej dla siebie i dla muzyki, niż dla pieniędzy.
Czas uporać się z tym bałaganem!