30.01.2015r / dzień 10
Dzisiaj niestety nie mam czym się pochwalić. Wstałam wcześnie rano by pojechać na chwilę do szkoły i załatwić sprawy z deklaracją maturalną, potem do późnego południa byłam poza domem; odwiedziłam ciocię i babcie, co za tym idzie, mój bilans wyniósł trochę więcej niż założyłam. Na pewno nie zjadłam więcej niż 2000kcal, a nawet 1500, ale na moim talerzu nie znalazły się rzeczy, którymi jest się chwalić. Na śniadanie zjadłam bułkę z pomidorami, popjając hertbatką, na obiad rybę z surówką i niezdrowym dodatkiem w postaci kilku frytek, poza domem wmusiłam w siebie połówkę zupki błyskawicznej, a wieczorem przy seansie filmowym zagryzłam kilka ziarenek popcornu. Oj...:/ Z ćwiczeń udało mi się wykonać tylko rozgrzewkę, abs i tabatę. Zdecydowanie jestem niezadowlona, a co najgorsze, jutro nocuję u przyjaciółki i oprócz porannego lodowiska, nie szykuje się to owocny dzień. Jeden dzień przerwy nie zaszkodzi! W niedziele nadrobię, a do tego w końcu wsadzę tyłek na konia <3