Mam głęboką nadzieję, że mecz z Portugalią był „meczem przełomu”, takim, jakie graliśmy podczas największych sukcesów polskiej piłki w historii.
Pamiętam 1973 rok, kiedy – jeszcze jako student – byłem na Wembley świadkiem niezapomnianego remisu 1:1, kiedy to narodziła się właściwie wielka drużyna Kazimierza Górskiego. Później rok 1978, kiedy drużyna Jacka Gmocha pojechała do Porto i wygrała z Portugalią. Było to wielkie wydarzenie i wtedy utworzyła się nowa, mocna ekipa, która miała wielkie szanse na Mistrzostwach Świata w Argentynie.
Następnie 1982 rok: zwycięstwo 3:2 w meczu z NRD w Lipsku (ten mecz stworzył nową drużynę Piechniczka), a później ostatni mecz w grupie eliminacyjnej Mistrzostw Świata – 5:1 z Peru. Potem fantastyczne wyjście z grupy i „pogrom” Belgii 3:0. Trzy bramki Zbyszka Bońka - to było wprost kapitalne widowisko.
Czy teraz również jesteśmy świadkami jakiegoś szczególnego momentu? Przypomnę, że ekipa Jurka Engela miała podobną sytuację, kiedy rozpoczynała eliminacje Mistrzostw Świata od zaskakującego zwycięstwa z Ukrainą i kończyła wysokim zwycięstwem nad Norwegią 3:0 na stadionie w Chorzowie.
Sądzę, że jeżeli mecz z Portugalią był „meczem przełomu”, to z Belgią powinniśmy również zagrać dobre spotkanie.
Mocno liczę na to, że zremisujemy.
Wygrana byłaby oczywiście czymś wspaniałym, ale czy realnym…? Wszystko będzie zależało od tego, czy zmiennicy kontuzjowanych polskich piłkarzy staną na wysokości zadania. Ci, którzy wyszli na boisko w ostatnim meczu z Portugalią, zagrali niezwykle, jak chociażby Golański, czy Bronowicki; teraz pora na innych. Tym bardziej, że jest kilku takich zawodników, którzy mają wysokie aspiracje i – miejmy nadzieję – odpowiedni potencjał.
Włodzimierz Szaranowicz:[damyrade]:[damyrade]
KOmentować:[luzak]
Pozdro dla IE:D:D:D:D:D i komentujących:[damyrade]:[damyrade]