bez zmian. dalej to samo. codzienna monotonia mojego życia.
wiem, że już nic z tym nie zrobie. i doszłam do wniosku że nic na to nie poradze, i tak już zostanie.
matka kurwa mysli ze w anoreksje wpadłam, paranoja, zwariowała. ja i anoreksja, tiaaa jasne.
" martwi sie o mnie" i co jeszcze kurwa? i ja mam uwierzyć że nagle bo 17 latach zaczęła się o mnie martwić? tak nagle zorientowała się że ma córkę. yhyyyym bardzo ciekawe. niech sie odpierdoli.
doszłam do wniosku że w lato wyjeżdżam do pracy, może na truskawki, ale to mi nie zajmie 2 całych miesięcy, muszę znaleźć jakąś pracę, muszę mieć kase. nie narzekam że starzy mi kasy nie dają, bo dają, tylo to przez całe zycie ale jak skończe 18nastke zamierzam sie wynieść, oczywiście oni o tym nie wiedzą, dlatego muszę znaleźć robotę i muszę zacząć oszczędzać i zbierać kasę. choć to nie będzie łatwe w mojej sytuacji, przy tym wydatku.
i już nawet mamy plan, ja i On, chcemy się razem wynieść, dlatego będziemy szukać roboty. nooom.
wczoraj jak przyszłam do domu to jebało ode mnie szlugami i pierdolony ojciec poczuł i zaczął drzeć jape. i sprzeczka była, ale nie moge powiedzieć ze jest okey, bo nigdy nie było i nie będzie.
jutro zamierzam sobie elegancko iść na wagary, i tak zrobimy to.
a teraz leceeee spedzać czas z nim<3
nareczka.
chudegooooooo.