Cześć załozyłam bloga jakiś czas temu .. zrezygnowałam,nie byłam gotowa..i nadal nie wiem czy jestem na tyle silna by napisac to wszytsko tutaj.
Bardzo chce ale często po prostu brakuje mi odpowiednich słów aby to co chcę przekazać miało odpowiedni sens..
Staram się uśmiechać..i faktycznie uśmiecham się bo TAK TRZEBA..aby zadowolić innych.Niestety innych..nie siebie.Więc jaki to ma sens ? Opuszczając gimnazjum na pożegnanie dostawalismy ramki z róznymi napisami.. mi trafiło się coś co idealnie pasowało do mnie..
"Dzień, w którym się nie śmiałeś, jest dniem straconym"
i wtedy zrozumiałam,że przeszłość jest dla mnie czymś nie osiagalnym..jak dla kazdego z nas.Możemy wracac do wspomnien i rozmyślać CO BY BYŁO GDYBY.. Tylko po co tracic na to czas ? Mimo wszytsko jak to robię.. a wiesz dlaczego? bo jeśli wspominam coś co sprawiało mi radość to w głebi duszy odczuwam to szczęscie.Nie w takim stopniu jak wtedy .. ale odczuwam.
Jest tego jeden jedyny, wielki minus..myślę o tym co było,jestem szcześliwa w małym stopniu bo to się już nie dzieje,tego nie ma.. zamniast zyć tym co jest i osiagać maximum szczęścia..
To po porstu nie daje mi spokoju..lubię być dokładna w tym co robię..precyzja..a myśląc o tym co było widze jak wiele popełniłam błędów..jak wiele straciłam.Chcę to naprawiać dołożyc tej jeden pierdolony klocek od którego wszytsko sie posypało.Robię to na siłe,ciagle .. działam jak robot,zaprogramowany do czynienia tego samego.
Najgorsze jest to że za kazdym razem mówie : OSTATNI RAZ .. i nie potrafię wytrzymac bo to jest sliniejsze ode mnie.Mam ochotę coś rozjebac.Wtedy to wszystko wraca i ponownie ... mysle o tym samym..i tak w kółko bez zatrzymania..
Nie umiem tego nikomu powiedzieć , tego co czuje i może sedno tego problemu jest w tym,że uśmiechając się( a przy tym wracając do przeszłosci) daje komuś do zrozumienia że jestdobrze..a tak naprawdę potrzebuje się wygadać...