Wysiadła z ciepłego autobusu ,uśmiechając się sztucznie ,podziękowała kierowcy i bardziej przytuliła niemowlę do siebie. Dziewczynka spała spokojnym snem. Miranda była zadowolona ,że jej dziecko jest takie mało problematyczne. Myślała o tym jak bardzo ją kocha ,chociaż dopiero niedawno pojawiła się w jej życiu. Szła przez zaśnieżone ulice ,a pojedyncze łzy skapywały z jej oczu. Była w zupełnie innej części miasta. Skręciła w małą uliczkę ,zwalniając kroku jakby się wahała. Otarła łzę ręką i weszła po schodach. Otworzyła drzwi i znów czuła ciepło. Skierowała się do innych drzwi ,ale nie otworzyła ich. Położyła Lunę na podłodze ,wyciągnęła z kurtki niedbale napisany list i włożyła za kocyk. Przyklękła ,pocałowała dziecko w główkę ,nacisnęła na dzwonek i wybiegła z pomieszczenia ,szlochając cicho. Nie była pewna tego czy dobrze zrobiła ,ale to było jedyne wyjście by jej córka miała normalne życie. Szła próbując się uspokoić. Miała wielką dziurę w zmęczonym sercu ,pomimo tego nie żałowała. Nie miała innego wyjścia. W głębi duszy miała nadzieję ,że jej córka będzie szczęśliwa w tej rodzinie. Doskonale ich znała. Kobieta miała dwadzieścia parę lat ,była wysoką ,zielonooką szatynką ,bardzo miłą i opiekuńczą ,on był kilka lat starszy ,rudy ,niebieskooki mężczyzna. Od dwóch lat starali się o dziecko. Bezskutecznie. Myśleli nad adopcją ,ale jeszcze nie byli na to gotowi. Miranda zaufała im i oddała Lunę. W tej chwili miała ochotę krzyczeć i biec z powrotem po niemowlę. Nogi niosły ją w inną stronę ,serce rozkazywało się wrócić. Nie słuchała go. Chciała zakończyć ten rozdział. Myślała co ma teraz ze sobą zrobić. Zastanawiała się jak powstrzymać armię piekielną przed atakiem na niebo. Zastanawiała się co zrobić ,by wszystko wróciło do normy. Stanęła przed budką telefoniczną i próbowała sobie coś przypomnieć ,używając całego swojego umysłu. Po chwili ciszy ,wykręciła numer i czekała.
-Słucham?-spytał łagodny głos.
-Malefica?
-Miranda to ty?
-Tak to ja. Ja ,ja& potrzebuję pomocy.
-Dobrze ,Nikoro. Zaraz tam będę.
-Skąd ty wiesz&- Malefica rozłączyła się. Miranda nie stała nawet pięciu minut ,jak w pewnym momencie podjechał czerwony samochód i siedząca w nim kobieta ,ręką wskazała by wsiadła. Dziewczyna wrzuciła torbę na tylne siedzenie ,po czym usadowiła się na przednim. Zrobiła to sprawnie i stanowczo ,zadziwiając samą siebie. Siedziała przez chwilę gapiąc się na deskę rozdzielczą i nie wiedząc co powiedzieć.
-Nikoro?-wyręczyła ją kobieta.
-Tak?-podniosła głowę i powoli kierowała ją ,by spojrzeć na siostrę.
-Nic ci nie jest?
-Nie ,na pewno.
-Dobrze-powiedziała jakby nie chciała kończyć tematu ,po czym odpaliła silnik i wyjechała z uliczki.
-Skąd wiedziałaś gdzie mnie szukać?-Miranda przerwała niezręczną ciszę.
-Nikoro ,bo widzisz& Ja nie jestem człowiekiem. Za pewne się domyśliłaś-spojrzała na nią błękitnymi oczami ,pełnymi spokoju.
-To na razie nic nie tłumaczy.
-Tłumaczy. Znasz anioły ,prawda? Więc jestem aniołem. Moją matką ,tak jak i twoją była Nitora ,a ojcem jeden z innych aniołów. To jest jak na matematyce. Plus z plusem tworzą zawsze plus ,plus z minusem tworzą minus ,a minus z minusem tworzą plus. Tak więc wszyscy ,którzy rodzą się ze związków mieszanych ,zawsze zostają potępieni ,bo krwi nie można mieszać.
-Czemu dziecko dwojga istot z piekła ,jest hmm& dobre?
-Trafna uwaga. Jest dobre ,ponieważ zyskuje szansę na lepsze życie ,to nie jego wina ,że rodzi się w piekle. Zazwyczaj tej szansy nie wykorzystuje i zostaje potępione ,tak jak jego rodzice.
-Trochę to zawiłe.
-No zawiłe ,ale sprawiedliwe. Twoje dziecko zyskało szansę ,Mirando. Ciesz się. A tak w ogóle gdzie ona jest?-Miranda już nie pytała skąd anielica tyle wie ,spuściła głowę ,bojąc się odpowiedzieć.
-Oddałam ją ,normalnej ,ludzkiej rodzinie-mówiąc ,ocierała łzy.
-Podziwiam cię. Ja bym nie potrafiła ,sama mam dwoje dzieci i nigdy bym ich nie oddała. Nigdy też nie musiałam. Ty postąpiłaś mądrze ,nie popełniłaś błędu rodziców.
-Joasiu? Mogę tak do ciebie mówić?
-Tak. Znacznie bardziej wolę to imię ,niż łacińską Maleficę.
-Więc Joasiu ,jak powstrzymać armię piekielną przed atakiem na niebo?
-Co?!-zahamowała gwałtownie i spojrzała na Mirandę.
-Nie wiedziałaś o tym ,nie widziałaś w wizjach?