Gdzie ono jest? Chłopiec czy dziewczynka?
-Nie wiem. Nic nie wiem. Urodziłam i zabrali -zaczęła szlochać wtulając się w ramię ukochanego. Narastała w nim wściekłość.
-Mirando ,złap mnie za rękę. Musisz być w bezpieczniejszym miejscu-
powiedział ,słysząc głośne kroki ,rozlegające się w wielkiej sali. Dziewczyna niepewnie go złapała ,świat zawirował i znaleźli się w jasnej uliczce ,w której stał jej dom. Ona zachwiała się lekko ,ale silne ramię Patryka nie pozwoliło jej na upadek. Była bardzo słaba. Światło raziło jej przyzwyczajone do półmroku ,szare oczy. Upadły anioł dopiero teraz zobaczył ,że dziewczyna jest cała z krwi. Domyślił się ,że tego dnia urodziła. Wziął ją więc na ręce i szybkim krokiem skierował się do domu.
-Patryk?
-Tak ,kochanie?
-Co z dzieckiem?
-Wrócę po nie ,obiecuję-powiedział stanowczo. Żona diabła odchyliła głowę i zasnęła.
W tym samym czasie.
-Ambactusie !
-Tak panie?
-Gdzie ona jest?! Co w tym czasie robiły straże?! Co się tu dzieje?! Jak do piekielnego pałacu może ktoś niepostrzeżenie wejść i porwać żonę pana ciemności?!
-Nie wiem ,panie-schylił głowę ,chcąc ukazać skruchę.
-Karz zawołać Artura !
-Dobrze-odszedł szybkim krokiem. Diabeł siedział na miękkim tronie ,cały czerwony ze złości. Po nie długiej chwili wszedł Artur ,skłonił się i podszedł do diabła.
-Wzywałeś mnie ,panie?
-Tak ,Arturze. Szykuj armię ,rozpęta się wojna&
Otworzyła oczy. Chciała je zamknąć ,by nie trwać w rzeczywistości. Czuła metaliczny zapach krwi i bezradność. Czuła też ciepło bijące z ciała Patryka. Spał twardym snem wtulając się w nią jak w pluszowego misia. Było jej zimno ,za oknem padał śnieg. Nie było ciszy ,dzieci rzucały się śnieżkami ,śmiały ,samochody jeździły po śliskiej drodze. Poczuła ulgę ,ponieważ w piekle cisza nie była jej wybawieniem ,tak jak kiedyś na ziemi. Teraz nienawidziła ciszy. Wstała ogarniając wzrokiem cały pokój. Jej pokój ,w którym dorastała ,w którym zawsze czuła się bezpieczna. Weszła do łazienki ,zdjęła brudną suknie i weszła pod prysznic. Nie robiła na niej wrażenia lodowata woda ,chciała zmyć z siebie cały zapach ,brud i wspomnienia. Jej loki sięgały jej teraz prawie do pasa. Skóra była biała ,strasznie biała. Wzięła żel i wysmarowała się. Czuła się coraz bardziej bezpieczna. Po jakimś czasie zimno zaczęło sprawiać jej ból ,więc wyszła i okryła się ręcznikiem. Dokończyła toaletę i wyszła. Stanęła naprzeciw swojej szafy. Taka niewielka rzecz ,a sprawiło jej to przyjemność. Zastanawiała się ,czy wejdzie jeszcze w któreś ze swoich ubrań. Wyciągnęła ciemnoszare rurki ,czarne majtki ze stanikiem do kompletu ,czarną koszulkę i ciepłą ,błękitną bluzę. Ubrała się. Ubrania pasowały na nią idealnie ,chociaż zawsze były nieco luźniejsze. Zapomniała o skarpetkach. Schyliła się do szuflady i wyciągnęła szare stopki. Coś w środku ją zabolało. Złapała równowagę chwytając się szafy. Nie wiedziała co jej jest. Nie chciała wiedzieć. Ciepłe ramiona otoczyły ją ,tego zawsze jej brakowało.
-Czemu myłaś się w zimnej wodzie?-spytał troskliwym głosem ,mocniej ją obejmując.
-Potrzebowałam tego-przywarła do niego całym ciałem-tak jak potrzebowałam ciebie-pocałował ją najpiękniejszym pocałunkiem jakiego w życiu doznała.
-Patryk co z dzieckiem?
-Teleportuję się tam dzisiaj i go poszukam. Obiecuję. Chodź ,musisz coś zjeść.
-Nie!
-Dlaczego?
-Nie będę nic jadła ,skoro nie wiem co się dzieje z moim dzieckiem.
-Dobrze ,poszukam go teraz-zniknął. Ona została sama. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić ,czym się zająć. Zaczęła sprzątać ,odkurzać ,wyrzucać stare jedzenie z lodówki i półek. Zaczęła przywracać domowi jego pierwotny charakter. Zajrzała do skrzynki na listy. Wśród rachunków i ulotek reklamowych znalazła list z pieczęcią. Otwierając ją ,opadła na kanapę.