W tym samym czasie.
-Jesteś winny morderstwa tuzina niewinnych ,ludzkich dusz ,czy masz coś na swoje usprawiedliwienie? - powiedział mężczyzna o białych skrzydłach do Patryka.
-Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Kierowałem się rządzą krwi. Chciałem widzieć jak ci ludzie umierają ,widzieć ich strach ,ich śmierć-powiedział jakby miał to wyuczone na pamięć.
-W takim razie muszę zaczerpnąć się pomocy w Wielkiej Radzie. Poczekaj tu, nikczemniku-wyszedł z pomieszczenia ,zostawiając chłopaka samego. Siedział na twardej ławce i zastanawiał co się z nim stało. Jak mógł zabić dwunastu ludzi. Miał zabić tylko jednego ,ale zawsze widząc radość ,zabijał ,kierując się zazdrością ,przepełniającą całe serce. Rozmyślał o Mirandzie i dziecku. Ciekawiło go ,czy już urodziła ,ale jednocześnie martwił się. Chciał jak najszybciej ją zobaczyć. Przez ten czas jego miłość wcale się nie zmniejszyła ,przeciwnie ,umocniła i wiedział ,że ona jest dla niego wszystkim. Marzył o jej szarych oczach ,malinowych ustach i tym rzadko spotykanym u niej uśmiechu. Nawet nie wyobrażał sobie ,że ktoś może ją skrzywdzić. Wstał ,oparł się rękami o białą ścianę ze zniecierpliwienia. Niech go w końcu wygnają ,będzie mógł wejść do piekła i uwolnić kochaną Mirandę. Drzwi otworzyły się i wszedł ten sam człowiek.
-Aniele ,jesteś skazany na wygnanie z nieba i wieczną pokutę na ziemi. Zabieram ci anielską jasność i niewinność. Odtąd jesteś upadłym.-Świat wokół Patryka zawirował i po jakimś czasie znalazł się na ziemi. Niedaleko domu Mirandy. Teraz był wolny i mógł robić co tylko chciał. Chociaż nie w pełni było to dozwolone i bezpieczne. Zamknął oczy i znalazł się w ciemnym ,mrocznym korytarzu piekła. Szedł ostrożnie rozglądając się wokoło. Chciał dotrzeć do siedziby Silena. Zobaczył ,że korytarz rozdwaja się i jedna droga prowadzi przez wspaniałą ,lśniącą posadzkę. To nie było trudne. Wiedział ,że diabeł lubi przepych nawet na drodze do swojego pałacu. Po chwili znalazł się w sali otoczonej kolumnami z wysokim ,niekończącym się sufitem. Stał i nasłuchiwał. Błądził zastanawiając się ,za którymi drzwiami jest jego ukochana. Wybrał ,złapał za klamkę i wstrzymał oddech. Pchnął drzwi i zobaczył ją ,leżącą na ogromnym łóżku. Spała twardym snem. Wokół panowała cisza. Podszedł i pogładził po jej bladym policzku. Uśmiechnął się ,widząc ,że nic jej nie jest ,że jest cała i zdrowa ,pomijając nienaturalną bladość jej skóry. Pocałował ją w zimne czoło. Otworzyła szare oczy i wyraźnie widać było w nich zmęczenie i strach ,ale prześwitywała w nich radość.
-Jak się czujesz ?
-Dobrze-powiedziała przerywanym głosem.
-Miranda ,kocham cię.
-Gdzie byłeś przez ten czas ?!
-Wiedziałaś przecież ,że anioł nie może wejść do piekła.
-To co tutaj robisz ?!
-Nie jestem już aniołem.
-Jak to ?
-Zabiłem tuzin ludzi i zostałem upadłym.
-Morderca !
-Cicho Miranda. To wszystko dla ciebie ,dla nas. Kocham cię. Każdego dnia myślałem o tobie ,o tym jak mi ciebie brakowało i jak bardzo się martwiłem.
-Też myślałam ,a serce moje przepełnione było rozpaczą i tęsknotą.
-Chodź ,teleportuję cię stąd. Razem uciekniemy i zaczniemy nowe życie.
-A co z naszym dzieckiem?