i tak oto najbardziej zjebane wakacje mojego krótkiego życia dobiegają końca,
myślałam, że wakacje 2010 były szczytem zjebanych wakacji (czyt. poprawka z matematyczki), jednakże wakacje 2011 dowiodły, iż się myliłam i to nawet bardzo, aczkolwiek nie mam zamiaru się nad tym rozwodzić, gdyż dopóki się nie wyprowadzę z tego owianego patologią domu, to każde wakacje będą gonić następne pod względem poziomu zjebania : ) zakończę mój wywód zdaniem, które zdaje się krzyczeć mój mózg (tak, tak):
SZKOŁO, SPŁOŃ!