Jak by ktoś mocno chciał mi przywalić
całą noc musiałem chlać
czuję to znów, ten wonny sen
odchodzą stąd, tu nie ma nic
uciekają stąd bez wiary
czemu ja zostaję, czemu oni się chowają
tylko ten brudny szmal, tylko ta sztuczna medycyna
każdy musi spojrzeć w rzeczywistość,
i jeszcze te ślepe dni
nienawiści oraz płaczu
łez stłumionych
plastikowych uczuć
a wy chcecie jeszcze raz?
Tą obłudą się najadać
skrobać zwłoki
gnić na skraju
po fałszerstwo się skłaniać
marzeń złudnie dosięgacie
po co?
Kilka kroków i w pół mroku
dobijacie do brzegów nieprzyzwoitości
zabijacie resztki światła, resztki mroku
wy bezdomni w dzień, o zmroku
tego dokonacie
dusza pełna jadu
kanibalizm tam się szerzy
i nie wiecie nawet tego
co wpieprzacie na wieczerzy
o to rzadkie są obstrukcje
spuścić nawet się nie zdarza
czegoś co zapycha was w mirażach
lecz wam życie to pasuje
tak i ja to powiem
o to pas
pas tej chwili
zdechł już czas
od promienia wnet daleki
do ciemności weto bliskie
spierdalajcie z tej latryny
bo zasrany żywot widzę
gówno widzę!