Często jestem na siebie zła, że słucham tego co mają do powiedzenia na mój temat ludzie, a moja irytacja własnym charakterem wzrasta kiedy zaczynam się tym przejmować. Bywają opinię głupie, nie poparte żadnym wartościowym argumentem, jednak padają również te, które czasem warto zapamiętać i wziąć ze sobą w dalszą podróż spotykania nowych ludzi, przeżywania kolejnych chwil i doznawania sukcesywnych etapów drogi nazwanej życiem. Do tej pory powtarzałam sobie tylko ''nie słuchaj ich, to brednie'' jednak dziś stwierdziłam, że dzięki tej krytyce i otaksowaniu oprócz deprymowania się potrafię też zbudować sobie własną, odpowiednią samoocenę. Dzięki temu moja samoocena ma jakieś bazowe poparcie i zapoczątkowanie. Nie zmieniłam poglądów, że nie zawsze trzeba słuchać wszystkiego co popadnie i brać tego do siebie, jednak sceptyzm jak i pochlebstwo ze strony ludzi mogą stworzyć balans odpowiedniej opinii stworzonej przeze mnie na temat samej siebie. Więc chyba jednak czasem warto nie zaprzeczać komplementom, a słuszną krytykę przyjąć na barki i wykorzystać? Myślę, że zdecydowanie tak. Trzeba tylko uważnie selekcjonować głupie słowa od prawdziwej rady, dlatego może i powinnam napisać słowo ''czasem'' z caps lockiem.
Jestem zła na pogodę, smutno mi z tęsknoty, znudziłam się zaledwie jednym dniem szkoły, a tak to wszystko okeeeeej - jak zresztą zwykle. Pozdro i pozdrówka.