Poprzedniej nocy spałam ledwo cztery i pół godziny, oczy mi się zamykają ale czekam - szkoda, że nie wiem na co. Błąkam się po internecie, odświeżam ciągle fejsbuka - nic mi z tego, jednak dalej to robię. Znowu się nie wyśpię. Fakt, że dopiero ten tydzień się zaczął mnie rujnuje, chociaż fakt faktem i tak wszystko olewam, więc oprócz porannego wstawania nic nie powinno mnie nie zadowalać. Może jeszcze tylko to, że muszę siedzieć siedem godzin na dupie nie robiąc nic kreatywnego, a w dodatku patrzeć na osoby gdzie na widok ich mord nóż mi się w kieszeni otwiera. Dzisiaj na przykład chociaż sobie kreatywnie pobiegałam i posiedziałam kilka godzin na ławce - szczyt mojej inwencji. Ciągle mam w głowie jakieś bzdury - głupie. Nieuzasadnione jest, że dziwnie się czuję, a czuć dziwnie się nie przestaję. Obejrzałabym jakiś poryty film co by sobie jeszcze bardziej w deklu poprzewracać albo dla kontrastu coś melancholijnego i słodkiego jak brazylijski serial. Chyba z dwóch głupot wybieram opcję numer trzy - idę spać.