photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Dodane 6 KWIETNIA 2015
291
Dodano: 6 KWIETNIA 2015

Radioatomowe życie

Cisza! Wszędzie cisza! I to już od tylu lat! Chyba zwariuję! Ale czym jest bycie wariatem w świecie po wybuchu wojny atomowej? Podczas przemierzania pustkowi bardzo często siadam na tyłku ze łzami w oczach i walę swoimi powykrzywianymi i pokaleczonymi dłońmi o własne nogi, albo biorę po prostu w ręce jakieś kije czy pręty i stukam nimi po drewnie, metalowych częściach i odłamkach szkła... Po czym popadnie, po wszystkim co się da... żeby tylko wydobyć z tego jakiś dźwięk, rytm-muzykę! A przecież jeszcze kilka lat temu żyłem jak normalny człowiek.

 

Bardzo mi brakuje tego dawnego życia, maratonów, które organizowałem sobie przy muzyce sączącej się z radia. Wieczorami siadałem samotnie w wygodnym fotelu przy moim sprzęcie grającymi w zależności od słuchanej audycji radiowej, z kubkiem parującej herbaty, kakao, czy nawet z zimnym piwem w ręku. Nie miałem partnerki i nie odczuwałem potrzeby wychodzenia do kina czy na dyskoteki. Ale nie byłem sam. Przez "znany portal społecznościowy", jak to mówiła jedna z pań redaktorek, komunikowałem się z wieloma ludźmi, którzy mieli podobną pasje co ja. Byliśmy rozsiani po całym świecie... a łączyła nas wspólna chwila i muzyka. Byłem Radiotą! A teraz... A teraz moi znajomi są rozpyleni po całym świecie, nieżywi i być może pył, który mam w ustach... Nawet nie chce o tym myśleć. 

 

Jak udało mi się przetrwać ten kataklizm? Od zawsze uwielbiałem kontakt z naturą, a Polskie Góry ukochałem najbardziej. Pewnego lata udałem się na wakacje, na pieszą wędrówkę po Tatrach. Niestety zboczyłem ze szlaku i zabłądziłem. Kilka dni krążyłem po lesie, zrozpaczony, że nie mogę wezwać pomocy przez mój telefon komórkowy. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że na ziemi rozpętało się atomowe piekło... Właśnie ono spowodowało, że nie miałem zasięgu. Jakież było moje zdziwienie kiedy odkryłem, co tak naprawdę stało się z moim światem. I mogę śmiało powiedzieć, że od tamtej pory cały czas jestem na tych... wakacjach, w nieustannej podróży. 

 

Cisza! Grobowa cisza! Na początku nie poddawałem się. Szukałem sprawnych przekaźników radiowych, próbowałem przeszukiwać fale eteru, w celu znalezienia sygnału od ocalonych ludzi, jednak jedyne co słyszałem, to gęste opary niezrozumiałego, białego szumu. Problem stanowiło dla mnie zasilanie moich radyjek. Niekiedy znajdowałem jakieś akumulatory, pod które je podłączałem, ale przede wszystkim bazowałem na zasilaniu ich przy pomocy bateryjek. Nie chciałem zostawać w jednym miejscu, gdyż nie miałem nadziei, że ktoś mnie odszuka. Musiałem brać los w swoje ręce. Przemierzałem duże odległości, przechodziłem przez granice państw. Nigdzie nie wychwytywałem sygnałów radiowych ani nie znajdowałem realnych szans na swoje ocalenie, a bateryjki się kończyły.

 

Oczywiście, spotykałem na swojej drodze ludzi, a nawet spore ich grupy, ale nie zbliżałem się do nich. Jedynym ich zajęciem oprócz martwienia się o jedzenie, było przeszukiwanie wszelakich ruin budynków w celu znalezienia alkoholu. Stanowił on, razem z seksem i morderstwami, do których dochodziło nawet wewnątrz grupy, nie mówiąc już o dokonywaniu ich na samotnych podróżnych, podstawową rozrywkę tych ludzi. To dziwne, że atomową apokalipsę przetrwały jednostki, które w moim odczuciu były najgorsze. Wydaje się,  że już za czasów pokoju, ich patologiczne geny dostosowały tych osobników do tego co miało nadejść. Czyżby sama Natura do tego zmierzała? 

 

A cóż mogę powiedzieć o początkach tej apokalipsy? Wydaje mi się, że największą rolą odegrała muzyka, a raczej jej brak. Dawno temu na piosenkę mówiło się utwór i słuchało się całych albumów. Mało tego! Przysłowie mówiło: "muzyka łagodzi obyczaje". A jak takie... "coś", co powstawało w ostatnich latach, wykonywane przez... tych, psia mać, tfu! artystów mogło łagodzić jakiekolwiek obyczaje? Nic nieznacząca kakofonia dźwięków, teledyski, na których ludzie... Czy to byli jeszcze ludzie??!? Robili jakieś dziwne tańce wygibańce! Tak! Koniec sztuki, jaką była muzyka przyczynił się do wojny! Bo moja muzyka... Wzbudzała silne emocje i zmieniała ludzkie nastawienie do życia. Potrafiła wyciszyć po całym, napiętym dniu w pracy, przenieść w świat marzeń, kiedy zaczynało się jej słuchać. Prawdziwa muzyka towarzyszyła bardzo wielu, ważnym dla człowieka wydarzeniom, chociażby  weselom, chrzcinom  czy pogrzebom. Nadawała im nastrój i podkreślała ich sens. To była moja muzyka! Ale ta późniejsza, powodowała tylko rozdrażnienie. Młody człowiek słuchając już jej na swoich chrzcinach, przez całą szkołę podstawową, średnią i podczas wesela i innych okazji, gnił - psuł się od środka, nie rozwijał się umysłowo.  Takie rzeczy!

 

Aż pewnego razu, straciwszy nadzieję na ocalenie, mając w kieszeniach ostatnie bateryjki i wpatrując się w księżyc na nocnym niebie, usłyszałem znajome dźwięki. Radio już nie trzeszczało złowrogo, a płynęła z niego muzyka! Muzyka? Wydawało mi się, że oto właśnie postradałem zmysły, ale nie! Wszystko wskazywało... O Boże! Usłyszałem głos jednego Redaktora. Jak to możliwe? Mówił spokojnie, żegnał się ze słuchaczami i życzył udanego Nowego Roku... Przecież było lato! Jak to możliwe? Ale, przecież on odszedł na długo przed wojną? Nie umiałem sobie tego wytłumaczyć.

Długo zajęło mi znalezienie źródła tego sygnału. Nigdy nie wiedziałem jak działa moje ukochane radio. Jak to się dzieje, że audycje docierają do mnie w domu. Myliłem fale krótkie z długimi, w sumie nigdy taka wiedza nie była mi do szczęścia potrzebna.

  

Gdy dotarłem w końcu do źródła sygnału radiowego, znajdującego się w starym młynie koło rzeki, nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Ktoś, pewnie ten trup na łóżku uruchomił generator elektryczny. Płynąca rzeka wprawiała w ruch młyńskie koło umieszczone w wodzie, do którego podłączona była ta maszyna. Tak powstawał  prąd zasilający laptopa oraz nadajnik radiowy. Na dysku komputera znajdowało się kilka giga! plików muzycznych. Były one w katalogu - Społeczne Archiwum Trójki! 

 

Byłem wniebowzięty. Od razu zacząłem mieć lepszy nastrój. Zacząłem się myć, miałem ochotę na dalekie wyprawy w poszukiwaniu lepszego jedzenia, czytałem książki, ale przede wszystkim zabunkrowałem się przed nieproszonymi gośćmi i...wyłączyłem nadawanie. Muzykę miałem tylko dla siebie.

 

Ale pewnej nocy, po trzech latach sielanki, obcowania z estetycznymi dźwiękami, generator raptownie się popsuł i znów nastała cisza... Samodzielnie nie umiałem tego naprawić. Byłem zrozpaczony! Znowu los zabrał mi wszystko. Musiałem znaleźć jakiś podręcznik techniczny, żeby rozwiązać ten problem. I oto z bólem serca opuściłem moją oazę spokoju.

  

A teraz... Cisza! Wszędzie cisza! I to już od tylu lat!  Do tej pory nie znalazłem odpowiedniej książki, która nauczyłaby mnie naprawiać generator. Pewnie okazałoby się, że potrzebuję do tego jeszcze jakiejś zamiennej części.  Jestem pewny, że oszaleję i targnę się na swoje życie! Ratunku! Muuuuzyko! 

 

Komentarze

~gdziezbyznowu poszło w eter :>
28/04/2015 13:12:57
starywujek Poszło :)
28/04/2015 23:04:13

Informacje o starywujek


Inni zdjęcia: Pływaj jak Otylia bluebird11*** coffeebean1Dzisiejszy błękit nieba :) halinamKolej i woda. ezekh114PLANETA WENUS (23.06.2025r.) xavekittyxTowaroznawstwo. ezekh114Tumiwisizm ? :-) ezekh114Łajba ? ezekh114wykorzystanie wody elmarw oleju z pierwszego tłoczenia keris