Kiedy byłem małym dzieckiem, a były to czasy (co prawda) Polskiej Rzeczpospolitej (lecz) Ludowej, docierały do mnie od czasu do czasu informacje o realnej groźbie wybuchu wojny atomowej
Już jako dziecko wiedziałem czym była wojna. Opowiadali mi o niej babcia z dziadkiem, czytałem o jej przebiegu w książkach szkolnych oraz oglądałem w tv filmy wojenne. Jednak nie widziałem cóż to oznacza atomowa. Mój tata powiedział mi wtedy, że jeżeli wybuchłaby teraz wojna, nie wyglądałaby już jak ta miniona. Polegałaby na tym, że zostalibyśmy zabici przez wybuch bomby atomowej, którą przenosiłaby rakieta odrzutowa.
Pytałem się taty czy jest możliwe, żeby ktokolwiek przeżył tę wojnę? Powiedział wtedy, że gdyby wybuchła wojna, to szybko by się skończyła. "Kilkanaście bomb radzieckich i amerykańskich rozwaliłoby świat w ciągu kilu minut" - za każdym razem dodawała moja mama. Byłem przerażony!
Ale dowiedziałem się również, że jest możliwość przeżycia takiej wojny, gdyż każde stare osiedle mieszkaniowe posiadało w piwnicach schrony przeciwatomowe. Nigdy nie widziałem takiego schronu, ale wiem jak wyglądają ich szyby wentylacyjne. Ludzie, którzy mieszkają w blokach, podczas (ewentualnej) wojny mieli zostać przewiezieni w miejsce, które nazywa się "zimnymi dołami". Tata mówił mi, że są to wykopane za miastem doły w ziemi, w których mogliby się schronić ludzie.
Niestety dla wszystkich nie starczyłoby miejsca w schronach i w tych zimnych dołach. Nie mogłem się z tym pogodzić. Prawo selekcji? Wybór innych ludzi? Czyli gra na chybił-trafił? Ty żyjesz, a Ty umrzesz? Czyli kto by ocalał... a kto zginął? A ja i moja rodzina?- zadawałem sobie wtedy te pytania.
Co jakiś czas pytałem się o tę wojnę i rakiety. Tata powiedział mi, że widział je, bo znajdują się w różnych miejscach w Lublinie. Między innymi w Wąwozie LSM (Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa), w jednostce wojskowej na Majdanku i podobno jedna rakieta stoi również na placu zabaw.. - żeby małe dzieci oswajały się z czasami, w których żyją?
Po jakimś czasie poznałem kilku kolegów, którzy mieli w głowie podobny strach przed wojną atomową jak ja. Jeden z nich powiedział nam, że w Dąbrowie (las blisko Lublina) znajdują się schrony atomowe, o których nikt nic nie mówi. Jednak one gdzieś tam są i czekają na przyjęcie bogatych mieszkańców Lublina. Postanowiliśmy, że koniecznie musimy je odnaleźć. Nie wiedzieliśmy gdzie ich szukać i jak w ogóle się za to zabrać. Czytaliśmy zatem wszystko, co wpadło nam w ręce i co wiązało się z tematem wojny (wcześniej wspomnianej- atomowej) i promieniowania.
Któregoś razu wiosną, wyruszyliśmy na poszukiwania schronów atomowych w lubelskich lasach. Po długiej wędrówce, wypiciu herbaty z termosów i zjedzeniu wszystkich kanapek, w końcu jednen znaleźliśmy. Schron dwunasty! Byliśmy przeszczęśliwi... Ale i jednocześnie przerażeni, że on jednak istnieje.
www.facebook.com/starywujek000