Miałam ogromne szczęście, że Wiedźmin nie zmiażdżył mnie kręcąc tym wielkim kołem otwierającym bramę oraz to, że ta scena, z moim przypadkowym udziałem znalazła się outrze gry.
Ale jak wszyscy wiecie udało mi się odlecieć i mogłam teraz na spokojnie śledzić dalsze przygody mojego ulubionego człowieka... Zapytacie może, skąd wzięły się te moje dziwne zainteresowania? Ano dlatego, że skoro mam żyć tylko rok, to nie chciałam zmarnować tego czasu jak moje siostry i bracia.
Opowiem Wam zatem, bo pewnie jesteście ciekawi, co działo się z Wiedźminem później:
Plotki na temat wydarzeń, które rozegrały się w Loc Muinne rozchodziły się między ludźmi jakby miały skrzydła. (Tak jest! Właśnie to często szeptałam ludziom do uszu). Większość przekazywanych rewelacji było nasycone strachem i zwątpieniem, w tych, którzy decydują o losach świata.
Ciemne chmury ponownie zbierały się nad królestwami północy pogrążonymi w chaosie. (Dobrze, że deszcz z nich nie spadł, bo bym nie mogła latać) Tedy w takich czasach Czarodzieje zmuszeni byli do rozwiązywania wielu ważkich, niecierpiących zwłoki spraw. Dlatego też pewnego dnia, drogi Wiedźmina Geralta z Rivii i Czarodziejki Triss Merigold musiały się rozejść...
Od tej chwili Wiedźmin Geralt samotnie (niby samotnie, jak się właśnie teraz dowiadujecie) kontynuował podróż do Cesarstwa Nilfgaardu w poszukiwaniu Yennefer i tajemniczego Dzikiego Gonu. Droga była długa i niepewna. Panujący chaos wydawałoby się mógł sprzyjać w realizacji tego przedsięwzięcia... Jednak brak solidnej armii i sprawnej władzy sprawiły, że zwykli, prości ludzie... chociaż próbujący żyć normalnie, narażeni byli na ciągłe zagrożenia ze strony... innych ludzi, Scoiatael jak i szalejących w tych czasach niepokoju - potworów.
Wiedźmin Geralt nie mógł przejść obok żadnej, dziejącej się krzywdy obojętnie. Walczył w obronie ludzi, pomagał im jak tylko mógł, w zamian oczekując jedynie strzępka jakiejś informacji, która przybliżyłaby go do celu, do którego nieustannie zmierzał...
...i dlatego jego droga wiodła przez pewną wioskę.
A ja, Wasza Biedronka właśnie przycupnęłam sobie na dachu pierwszego domu w tej wsi... i Was wszystkich widzę!