Najgorsze w książkach jest to... że zapominamy cośmy w nich przeczytali po pewnym czasie. Rzeczą gorszą może być to, że książka, która zrobiła na nas mocne wrażenie, kiedy chcemy ją przeczytać drugi raz (dla podobnego wstrząsu) traci swój urok. Czytając ją ponownie, uświadamiamy sobie, że jest... hmm... że rozumieliśmy ją inaczej, kiedy byliśmy z Nią za pierwszym razem (mówiąc to samo co w poprzednim zdaniu, ale troszkę inaczej*).
Osobiście, niektórych książek boję się czytać jeszcze raz,... boję się zaryzykować. Należą do nich, mój ulubiony romans grozy "Mnich" - Lewisa, "Władca Pierścieni" Tolkiena, książki Dicka i braci Strugackich (i pierwsze części Harrego Pottera )
Niektóre książeczki mogę czytać często i powracam do nich przynajmniej raz na rok. Są to opowiadania Lovecrafta związane z Mitologią Cthulhu oraz książki i opowiadania o Sherlocku Holmesie.
A cała reszta pozostałych książek, które poznałem?... wystarczy, że je raz przeczytałem.
Książką, którą najdłużej czytałem jest Biblia. Każde zdanie czytałem 7 razy (na zboczeńca?... nie po prostu tego nie rozumiałem ) Czytałem Ją rok. Pierwszym wrażeniem była radość z Jej ukończenia i poznania .... a drugą myślą było: "Znam lepsze książki fantastyczne..." Dziwaczne mi się to teraz, z perspektywy lat wydaje. (do tej pory czuję Jej zapach oraz delikatność stron
- zboczeniec)
Kilka razy zaczynałem czytać Sagę o Wiedźminie. Różne wydarzenia nie pozwalały mi jej ukończyć. Pomyślałem sobie wtedy nawet, że jeżeli dojdzie kiedyś, że ją przeczytam to... skończy się Świat... Ale Sagę przeczytałem... a ja Trwamże nadal.
Są książki, które zacząłem czytać, a ich nie skończyłem, gdyż wzięły i mnie strasznie zdenerwowały. Były takie dwie książki. Pierwszy tytuł pamiętam, a drugiej już nie.
Pierwszym tytułem, tym zapamiętanym jest "Samotnia" Dickensa. Było to tak... Kiedy kończę książkę, to natychmiast mam przygotowaną następną i od razu zaczynam ją czytać. (na zboczeńca, żeby nie było przerw w czytaniu) Razu pewnego po ukończeniu "Śmierci w południe" nie miałem co czytać (jak to się stało????)... w domu prawie wszystko przeczytane (wszystko co mnie interesowało), od kolegów również wszystko co miałem - to ukończone, żadnych nowych książek nie mam (przyniesionych...) Chodzę po domu, pocę się... znalazłem!... "Samotnia"... poczytam... i tak zacząłem i po kilku dniach już solidnie zdenerwowany odłożyłem ją,... ale i zadowolony, bo już sobie przygotowałem inne książeczki
Ostatnio rozmawiałem ze znajomym (nie mylić z kolegą) o przeczytanych ostatnio tytułach. Powiedziałem mu, że czytam również ebooki na komórce. Czyta się w takiej formie szybko i bezboleśnie... na zebraniu nudnym przykładowo. Powiedział mi ten kolega, że on nie zgadza się z takim czytaniem, że on musi książkę czuć... Ja się z nim zgadzam... ale różni nas to, że na zebraniu ja czytam, a on się nudzi.
No właśnie... Ja zaczynam książkę czytać od sprawdzenia jak pachnie (zboczeniec). Lubię książkę trzymać w rękach (zboczeniec) Wiem, że są tacy ludzie, którzy zaczyanją czytać książkę od przeczytania ostatniego jej zdania (zboczeńcy).
* Raz miałem do czynienia z pewnym profesorkiem, który sam pisał książki (fachowe oczywiście) Powiedział on, że w książkach (tych fachowych) trzeba pisać tak, że jedno zdanie już napisane, trzeba powtarzać kilka razy... wtedy wydaje się, że to, co napisane - jest bardzo mądre. Powiedział też... że trzeba używać niezrozumiałych wyrazów... co oznaką jest... hmm... jak to było?... oznaką inteligencji napisanego tekstu? (a to zboczeniec!!!)
A może można i podrywać na książkę??!?... Dziewczynka na ławce (taka sytuacja)
- Cześć... z daleka, Twoja ksiązka, wygląda na bardzo interesującą. Co to jest?
- Zmierzch...
- Yyyy... to moja ulubiona!