Jak to mawia moj drogi kolega "wszystkie kobiety to chuje", ostatnio zauwazam, ze ma racje. Ale nie wazne. Zdjecie z powrotu w "Dzien 2" ze "Slowackiego Raju". Nie mam dzis weny ... dobrze, ze dzien 1 juz kilka dni temu spisalem. Pozdrowka
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień 1
12.08.2006 (sobota)
Około 5 lądujemy w Presov`ie. Tam w kasie od całkiem ładnej pani (co jest wyjątkową rzeczą w Słowacji [o czym przy podsumowaniu kraju]) dowiadujemy się o pociągu do Spisskiej Novej Vsi (miejscowość w "Słowackim Raju" [taki park narodowy]), który jest za pół godziny. I też nim z jeszcze jedną przesiadką w jakieś (niestety nie pamiętam nazwy) miejscowości dojechaliśmy do Spisskiej. Tam około 7 ruszyliśmy z dworca do centrum. O 7:30 siedzieliśmy na "rynku" przed kościołem i czekaliśmy aż życie pojawi się w tym mieście. Niestety była to sobota i większość rzeczy jeśli była w ogóle otwarta to dopiero od 10. Tak więc Vitek wytyczał jakiś plan na najbliższe dni, Lobo poszedł spać na ławkę, a ja z Gutkiem oglądaliśmy reakcje ludzi (jak już się pojawili i nas mijali) na śpiącego Loba ... przyznaje iż mieliśmy poważną głupawkę :). Około 9 Lobo się wzbudził, włączył mu się "Jaś Wędrowniczek" (z angielskiego "Johnnie Walker") i kupił coś ala bułeczki z keczupem. Były ohydne ... ale byliśmy tak głodni, że poszliśmy po jeszcze kilka. W tym momencie ucieszyliśmy się, że pociąg za granicą Polską stal tą godzinę, bo godzina więcej na tych ławeczkach mogła by się odbić skazą na zawsze w naszych młodych umysłach. O 9:30 otworzyli informację turystyczną z której dowiedzieliśmy jak dojść na jakiś nocleg (swoją drogą polecali nam by autobusem tam dojechać ...). O 10 ruszyliśmy na jedzonko ... okropna pizza która oczywiście nam smakowała (Vitek jest na diecie i nic nie jadł tylko popijał piwko :P) ... a właśnie ... piwko obrzydliwe i nam nie smakowało ... jak się nie mylę to, to był "Radler" ... słodkie jak polski "Cooler" ... nazywanie tego piwem to hańba. Po napełnieniu brzuszków ruszyliśmy (około 11) z tobołami na pieszo (błąd, 7 km) do Smiżan. Wymęczeni i nie czujący nóg znaleźliśmy koło 12:30 nocleg. Chwila odpoczynku (13:40) i do miasta (na szczęście do najbliższego sklepu [który znajdował się na jakimś osiedlu w mieście między Smiżanami, a Spisska] były tylko 2 kilometry) po piwko ("Smardny Mnich" i "S...") oraz po składniki na Spaghetti (makaron i jakieś puszki czegoś tam :>). O 15:20 już z powrotem na miejscu naszego noclegu w Smiżanach wypiliśmy piwko i bez ceregieli zasnęliśmy. W międzyczasie jak spałem, chłopaki zrobili jedzenie wszamaliśmy je i okolo 19 ruszyliśmy do miasta po kolejne piwka. O 20:30 siedliśmy, włączyliśmy TV i oglądaliśmy "Granice Wytrzymałości" (film z Izabellą Scorupco) oczywiście po Słowacku. Tekstem filmu było "nitroglicerynka reaguju na słonecko". O 23 wszyscy już spaliśmy
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dżem - Autsajder
"Chociaż puste mam kieszenie,
No i wódy czasem brak.
Ja już nigdy się nie zmienię,
Zawsze będę żył już tak.
Nie słuchałem nigdy ojca,
[b]Choć przestrzegał: "Zgnoją Cię!"
Z naiwności w oczach chłopca
Dziś już wielu śmieje się. [/b]
Ref. Ale jedno wiem po latach.
Prawdę musisz znać i Ty:
Zawsze warto być człowiekiem,
Choć tak łatwo zejść na psy
[b]Kumpel zdradził mnie niejeden [/b]
I niejeden przegnał, lecz
[b]Nie szukałem zemsty w niebie.
Co kto robi jego rzecz. [/b]
To dziewczyna, którą miałem,
Chciała w życiu tylko mnie.
Teraz z innym jest na stałe,
Każdy kocha tak jak chce.
Ref. Ale jedno wiem po latach,
Prawdę musisz znać i Ty:
Zawsze warto być człowiekiem,
Choć tak łatwo zejść... zejść na psy!
Chociaż puste mam kieszenie,
No i wódy czasem brak.
Ja już nigdy się nie zmienię,
Zawsze będę będę tak! "