Weszłam najciszej jak potrafiłam. Rzecz jasna, jak na złość podłoga w przedpokoju przeraźliwie zaskrzypiała. Klęłam w myślach przeklęty kawałek drewna. Lekko chwiejąc się pokonywałam ostatnie metry dzielące mnie od niego. Nie chciałam pytań, więc przemknęłam się niezauważona do jego pokoju. Otwierając drzwi do moich uszu dobiegł jakiś rockowy kawałek. Uśmiechając się pozbywałam się kolejno części garderoby. Jego klatka miarowo się unosiła i opadała - spał. Wśliznęłam się pod kołdrę, a po chwili przyjemne ciepło oblało całe moje ciało. Westchnęłam wtulając się w Niego. Wymamrotał coś przez sen i mocno mnie przytulił. Powoli zapadałam w odrętwienie, jednak coś mi przeszkadzało. Poruszyłam się niespokojnie. Chciałam wyrwać się z jego objęć, ale on boleśnie przycisnął mnie do siebie. Próbowałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi gdzieś w gardle. Panika powoli ogarnęła moje ciało i umysł. Zaczęłam rzucać się w uścisku stalowych ramion, jednak bawiło to tylko jego. Silne dłonie zaciśnięte na moim gardle odcinały dostęp tlenu. Poddałam się, powoli zapadając w letarg. Ostatni raz spojrzałam w jego oczy, były bez wyrazu, puste. Mimo tego ich błękit, raził moje tęczówki. Obraz tracił ostrość, a ja wysiliłam się na szczery uśmiech. Podniosłam dłoń i pogładziłam jego policzek, odtrącił ją. Tylko jego źrenice pozostały na swoim miejscu, resztę spowił mrok...
Lekka, wolna podniosłam powoli powieki, moją kurtynę oddzielającą rzeczywistość od marzeń. Światło przedarło się do moich tęczówek. Zmrużyłam oczy, próbując stopniowo przyzwyczaić je. Motyl przeleciał nad moją głową, słońce przyjemnie drażniło moją skórę. Rozejrzałam się dookoła, byłam sama. Dopiero teraz poczułam, że żyję. Trawa wydawała się bardziej zielona, niebo bardziej niebieskie, a ja szczęsliwsza. Poderwałam się i rzuciłam się w wir nowego świata. Odmieniona, jak biały kruk, krążyłam po opustoszałym lądzie. Nagle wszystko inne traciło barwy, a ja czułam, że się kurczę. Czyjaść ciężka dłoń pogładziła moje obnażone ramię. Powoli przeniosłam tam wzrok. To była jego dłoń, zamarłam. Zaczniemy razem jeszcze raz, wymamrotał wręczając mi papierosa. Głęboko się zaciągnęłam i poczułam duszący dym w płucach. Jednak po chwili przyszło ukokojenia, a ja znów znalazłam się w jego sypialni. Nie dusił, a gładził moja szyję. To tylko zły sen, wyszeptał, całując moje wargi.
lubię jak się złościsz ;*