Życie od początku jest radosne, ale wystarczy chwila nieuwagi i się wypala..
staree w chuj!
nie pamiętam czy, aż tak się nudziłam, czy może byłam taka kreatywna :D
sto myśli na minutę..
powinnam w końcu ogarnąć się w szkole, spojrzeć z innej perspektywy na moje zachowanie.
jednak widzę jeden malutki problem: po co ja mam się starać?
nie ma nikogo, kto wytłumaczyłby mi sens istnienia. bo co? 'rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać'?
bez sensu.
Czy szukamy kogoś, dla kogo warto żyć, starać się?
jeśli tak, to jak znajdę kogoś takiego to postaram się ogarnąć szkołę i swoje zachowanie.
Ale.. ktoś się może nie zgodzić. przecież zawsze powtarzałam, że dla nikogo się nie będę zmieniać, ani starać. Wszystko co robię, robię dla siebie.
czekaj! nie jestem egoistką. tylko nie lubię jednego, kiedy ktoś wpierdala się w moje życie i mówi mi, co mam robić.
wracając do tematu..
poszukuję ideału.