na fotkach jest mój dziadek
teraz już świętej pamięci
na pierwszej z prawej ja z nim gdzieś siedem la temu
na drugiej o lewej część rodzinki na ostatniej wspólnej wigilii
na trzeciej tak na wierzchu dziadzio uśmiechnięty z babcią
na czwartej dziadka ucięło
to już rok jak nie ma go między nami
chociaż już troszkę przyzwyczailiśmy się że go nie będzie już nigdy z nami...
poszedł tylko na amputacje nogi...
swoje urodziny przeżył w szpitalu....
bo operacji....żył dwa dni....
czemu ja go wtedy nie odwiedziłam??
czemu nie wiedziałam, że to będzie nasze ostanie spotkanie ?
czemu nie poszłam wtedy do tego szpitala ??
na te pytania nie otrzymam odpowiedzi
zmarł około godziny 9 tego dzionka
ja się dowiedziałam coś koło 13
wróciłam do domu i myślałam, że mi serducho pęknie
płakałam przed i po pogrzebie...
przecież on był dla mnie jak ojciec...
całe życie z nim byłam....
wychowywał mnie...
był zawsze blisko...
zawsze przytulił, pogadał, pocieszył....
teraz tak mi go brak....
ale co czasu nie cofnę .....
życia mu nie wrócę....
chociaż bardzo bym chciała....
Bóg tak chciał i zabrał go ze sobą...
nie mogę mieć mu tego za złe...
na każdego przyjdzie pora...
czemu pisanie o tym tak boli....
czemu wraca tęsknota, smutek i żal....
nie umiem powstrzymać łez pisząc o tym....
chce żeby wiedział...
że dopóki żyje....
będą pamiętała o nim....
tak jak ona zawsze o mnie...
nie ja już dalej nie mogę po prostu pisać...
DZIADKU niech ci tam jest, gdzie jesteś dobrze....
opiekuj się nami... i nie zapominaj....
my też będziemy pamiętali i wspierali się modlitwą....