To Marcysia jest malutka,
taka śliczna, różowiutka,
bo rumieniec ma na twarzy,
zatem każdy ja kojarzy.
Jej radosne oczy wielkie,
rozwiewają smutki wszelkie,
a jej śliczny uśmiech biały
rozwesela ten świat cały.
Przy książeczkach długo siedzi,
o fizyce coś mi bredzi.
Wciąż coś liczy albo pisze,
ciągle prosi mnie o cisze.
Nagle palma jej odbija,
swoim tekstem mnie zabija,
kupa śmiechu, wielka TUBA,
i w komnacie jest rozróba!
Często śmieje się bez liku,
gdy wariujem w pokoiku.
Marcelinka śpiewać lubi,
chociaż często dźwięki gubi.
Brzdęka także na gitarze,
może kiedyś wam pokaże,
jak te struny maltretuje
i cierpliwość mą rujnuje.
Czasem wrzaśnie na mnie z rana,
kiedy chodzę rozczochrana,
wtem używa tego tonu:
że obijam się w tym domu,
że nie zmywam, że nie sprzątam,
tylko dupą ciągle krzątam.
Jako, że mam problem z banią,
ja w odzewie krzyknę na nią.
Szybko jednak się godzimy,
bo za bardzo się lubimy.
Ta jej dobroć, radość duszy,
to coś we mnie lody kruszy.
A gdy smutne dni przychodzą,
kiedy myśli złe się rodzą,
i z radości już nie skaczę,
ale szlocham oraz płaczę,
wtedy serce jej rozgrzane,
każdą moja goi ranę.
To przytuli, to pogłaszcze,
przyznam czasem wydrze paszcze,
ale to się zdarza rzadko,
gdy narzekam, że O matko!
Powie kilka ciepłych słów,
i ma radość wraca znów.
Oto cała siostra moja,
i nadziei mej ostoja.
Za twą miłość Ci dziękuję,
I ten wierszyk dedykuję.
SIOSTRA- Miłość, która nigdy nie zawodzi.
KOCHAM CIĘ GŁUPOLU!
:**: <3 :**: