Jest ósma dwie.
Jeszcze zdążę pójść po kawę. Może będzie, stał tam gdzie zawsze... Może tak jak zawsze uda, że mni nie widzi. Może tak, jak czasami, zakpi, z tego, jak jestem ubrana. Może raz się uśmiechnie?
Jest ósma dwadzieścia.
Kupuję kawę, a on patrzy. Komentuje, że latte, jest dobra dla mięczaków, w końcu on pije czarną. Nigdy nie zrozumiem, jego systemu wartości. Wszystko zawsze polewa czarną kawą.
Te dni, nie będą dobre. Czuję, że nadciąga, coś mrocznego.