Widze jak we śnie...
ten niezwykły, przeźroczysty cień i jak galopujemy po bezkresnych, zielonych łąkach,
prosto w promienie zachądzącego słońca, ciepłe światło oplata nas w calości i przytula, do swej jasnej piersi.
a my w słodkiej niewiedzy, oddajemy się temu, jak nigdy szczęśliwe,
nie wiedząc ze są to nasze ostatnie chwile.
Ty, skupiona, z błyszczącym okiem, uderzając w ziemie niemym stukotem
- przeźroczystymi kopytami.
Fala czarnych włosów, przeplatanych wiatrem, zatrzymuje blade promienie słońca,
które przenikają przez nas jak wspomnienia, rychłego końca.
Gdzie jesteś? Nie martw sie- poczekam.
I nie przestane patrzeć z nadzieją przez okno- ze sie tam pojawisz.
Widze ten cień, widze nas,
i tą prędkość i szczęscie, niczym nie zmącone.
Sen zakończył się- jak kazdy, wybiegam z krzykiem.
Piękne łąki, budzące się do zycia i ślady kopyt... na nich odbite.
Żeby było już tak jak na starym blogu... to...
wkleje też to...
Zawsze gdy spoglądałam na łąki z mojego okna,
marzyłam o tym ze kiedyś razem będziemy po nich galopować.
A teraz gdy na nie patrze widze tylko ten "przeźroczysty cień" takie rozmyte wspomnienie,
szczęsliwe wspomnienie moich marzeń...
***
Jesteśmy przeźroczyste Alfa...
Myślałam, że czas leczy te cholerne rany...