Wczorajszy seans był raczej udany. O 19 przyszła Ola i robiliśmy sesję Kacpra jak mu różne rzeczy z rąk wypadają. 25 min. Później przyjechała Paulina i włączyliśmy film. Oglądając po raz drugi "Up" dostrzegłem jeszcze więcej jego zalet niż uprzednio (zabójczy tekst Zając! :D). Po filmie odprowadziłem wraz z Kacprem Olę do świateł (była na rowerze i dalej sama pojechała) oraz Paulinę do domu.
Po powrocie zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy trochę walki bokserskiej (była dosyć nudna więc jej nie dokończyliśmy) a następie włączyliśmy film "Silent Hill". Początek był bardzo obiecujący, ale zbyt długo trwałą ekspozycja oraz finał nie satysfakcjonował. Miało byś super (takowy był początek) a wyszło średniawo. Wyłączyliśmy komputer o 02.00. Wiedząc, że o 06.00 musimy wstać postanowiliśmy sobie od razu iść spać. Taaaa... Rozmawialiśmy na naprawdę wszelakie tematy do 04.20 i dopiero jak (po raz kolejny) spojrzałem na zegarek i obliczyłem ile będziemy spali zmotywowałem się do snu. Wydawało mi się jakbym nawet 5 min nie spał... Budzik dzwoni. W miarę szybko wstałem i budzę Kacpra. A ta dupa nic. No szturcham go i mówię na tyle głośno aby on mnie usłyszał, a reszta domowników smacznie spała. Po 10 min budzenia, wstał. Śniadanie zjedliśmy na dwa gryzy i pomaszerowaliśmy do kościoła.
Rano naprawdę było srogo. Przez pierwsze 30 min na placu kościoła dobudzałem się i walczyłem z głodem, który był wynikiem małego śniadania. Zadania były podzielone: Paulina i ja sprzedawaliśmy obrazy z podobizną Matki Boskiej oraz zapisywaliśmy kto kupował, a Kacper oraz Natalia sprzedawali pierdoły, po drugiej części namiotu. Wszystko wychodziło w miarę zgrabnie, chociaż przydałaby się dodatkowa jedna lub dwie pary rąk.
Tak przed mszą na godzinę 11.00 (czyli w trakcie mszy na 10.00), podszedł do nas nieznany mi zupełnie jegomość i zapytał się mnie co bym mu polecił. Opowiedziałem mu co mi się podoba oraz (może mało marketingowo) co uważam za porażkę. Wysłuchał mnie i zakupił proponowane rzeczy. W między czasie podeszła jego żona i spojrzała na wywieszone obrazy. Zaproponowała małżonkowi zakup jednego dużego. On stwierdził, że nie musimy kupować ponieważ sam taki namaluje. Wtrąciwszy się w rozmowę, zapytałem czy klient jest malarzem. Z uśmiecham powiedział, że nie. To tylko jego hobby. Opowiedział trochę o sobie mówiąc, że chodził do szkoły plastycznej, wygrał jakiś konkurs właśnie malarski i specjalizuje się w malowaniu kopii obrazów Matki Boskiej, tyle że przerabia je tak aby Maryja była bardzie pogodna i uśmiechnięta. Po tej krótkiej opowieści zapytał się czy może zostawić u nas swoje zakupy i odebrać je po mszy. Powiedziałem mu, że nie ma problemu. Po godzinie wrócił i odebrał zakupy. Myślałem, że jak kolejny klient, pójdzie sobie i go nie ujrzę. Myliłem się. Powrócił ze zdjęciami swoich obrazów, mówiąc o ich historii i dał nam te zdjęcia (jedno Paulinie, jedno Kacprowi oraz trzy mi [bo jak powiedział że się zainteresowałem, to otrzymam więcej :)]) Jedno z tych zdjęć, zeskanowane widnieje na moim photoblogu ( w oryginalnym zdjęciu wygląda dużo lepiej choć to nie powoduje, że tu wygląda źle :)) . Wybrałem akurat te, bo jak Kasia powiedziała jest najbardziej pogodne.
Utwór był niedawno ale tak mi się podoba, ze umieszczę jeszcze raz. Jako jeden z niewielu, mnie uspokaja...
"Ludzie zbierzcie się wszyscy wokół
ze wszystkich stron.
i oby nie porwał was
rzeki tej prąd,
pogódźcie się z tym,
że marzniecie na kość
Jeśli czas taką dla was
ma wartość
Więc nauczcie się pływać
by na dnie gdzieś nie stanąć
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają..."
"...poczułem nutkę buntu i musiałem zareagować. Może to trochę nie pedagogiczne, ale zrobiłem jak uważałem za słuszne&". I właśnie za to Panu dziękuję. Gdybym nie był taki młody to sam bym tak postąpił, ale z racji na wiek nikt by mnie nie wysłuchał. Jeszcze raz dziękuję