widok z molo międzyzdrojskiego.
18.06.11, po drugim dniu pracy już konkretnej.
dzisiejszy wieczór spędzony przy chórze żeńskim i gregorianach, z barszczem czerwonym i zimną colą. odpoczywam po dniu dzisiejszym i przygotowuję się do jutrzejszej wyprawy do już od dawna znienawidzonej szkoły, jako że wolne, a papiery odebrać kiedyś trzeba.
wreszcie, stęskniona, w dużej części dostałam, o czym marzyłam. i czuję się z tym o niebo lepiej. jak nowonarodzona i prawie jak półtora roku temu; tyle że zmęczona wiecznym staniem na nogach i robieniem kilometrów w robocie.
cieszę się niezmiernie ze zdanego egzaminu; zła tylko jestem, że auto stoi kupę kilometrów stąd na parkingu, a na odbiór 'tego takiego fajnego', jak powiedział gość w informacji, trzeba nieco zaczekać. póki co latam przec całą wieś, a czasem z kolejnej stacji... sama już nie wiem, którędy bliżej.
zasmakowała mi pewna kawa mrożona.
i poszłabym na piwo...
kocham swojego Tygrysa.
jak diabli.
wolne razem... ;<