mc2 = miłość #9
2 dni po tym jak Jason przyszedł pijany na spotkanie,
Lindsay postanowiła z nim poważnie porozmawiać.
Wybrała z kontaktów nr tel. Jasona i nacisnęła nerwowo zieloną słuchawkę.
Dwa sygnały... po czym wyskoczyła informacja, że nr. jest zajęty.
'Rozłączył się' -pomyślała. Po czym powtórzyła czynność i tym razem Jason odebrał telefon.
J: Słucham.?
L: Hej Jason. To ja... Lindsay...
J: Wiem, że to ty, wyświetlił mi się twój numer. Czego chcesz?
Po głosie było słychać, że chłopak nie był do końca w nastroju.
Był niewyraźny i wyraźnie przemęczony.
L: Jeszcze nie otrząsnąłeś się po tamtym?
J: Jezu Lindsay przepraszam. To...to było... w sumie... nie wiem jak to było. Nie chciałem tego.
L: Jasne, że nie chciałeś. Czy coś jest nie tak? Masz jakiś inny głos.
J: Leże w łóżku, mam gorączkę 39 stopni Celsjusza... ale poza tym świetnie.
L: Jej a co się stało że zachorowałeś?
J: Ty mnie zaraziłaś.
L: Ja!?
J: Miłością.
Po tych słowach... Serce Lindsay zaczęło bić tak szybko, że nie mogła złapać oddechu.
Przez pare sekund popadła w milczenie.
J: Hej.. jesteś tam?
L: Jestem.
J: To czemu się nie odzywasz?
L: Nic, po prostu... co znaczy... zaraziłam cię miłością?
I po drugiej stronie słuchawki zapanowała podobna sytuacja. Chwila ciszy. Po czym:
J: Ee...no.. gdyż jest to prawdą.
L: Kochasz mnie?
...Beeb beeeb.....
L: Halo! Ej. Rozłączył się ; (