Jak obiecywałam, jest kolejna, już 7 część opowiadania. ;)
A piece of someone.
# 7
Zbliżają się 18-ste urodziny Afrodyty. Ona sama jednak nie zamierza jakoś specjalnie ich świętować, chce po prostu posiedzieć w domu, w spokoju. Nie może też liczyć na swoją matkę, która zbytnio się nie przejmuje jej losami. Afrodyta od dziecka po śmierci ojca uczyła się samodzielności, nie miała nawet wyboru, ponieważ jej mama znalazła sobie faceta, któremu poświęcała więcej uwagi niż córce.
Dziewczyna postanowiła jednak, że na znak swojego wkroczenia w dorosłe życie, zmieni wygląd. Więc 10 marca, w swoje urodziny, wybrała się do fryzjera. Kupiła też nowe ubrania, oraz zrobiła sobie tatuaż.
Wracając do domu zauważyła, że ktoś stoi przed jej drzwiami. Chłopak w czerwonej koszulce odwrócił się, a Afrodycie nagle zakręciło się w głowie.
- Afrodyto.. - powiedział Loren
- Witaj Lorenie. - odpowiedziała oschłym tonem, pozbawionym emocji.
Chłopak zmierzył ją wzrokiem, po czym przygwizdnął zalotnie. Afrodyta oburzyła się, przez co jeszcze bardziej się zdenerwowała, nie pokazywała jednak swoich emocji.
- Czego chcesz? - warknęła, wreszcie przerywając niezręczną ciszę.
- Chcę być z tobą. Kocham cię. - wypalił bez skrępowania.
- Co?! - oburzyła się jeszcze bardziej. - Idę do domu, odsuń się.
Loren nie zareagował, Afrodyta bezradnie go pchnęła, aby utorować sobie drogę. Chłopak natychmiastowo przywarł do niej, chcąc się przytulić. Zirytowana, wyrwała się z jego objęć, po czym otworzyła drzwi i weszła do domu. Próbowała uniemożliwić wejście Lorenowi, ten jednak był silniejszy. Wepchnął ją do domu, po czym zaczął nachalnie całować. Afrodyta, czując zapach swojego byłego nie mogła się oprzeć. Naparła na niego z całej siły i odwzajemniła jego pocałunek, jednak w bardziej brutalny sposób. Chłopak nie był dłużny, zaczął więc zdejmować z niej bluzkę. Przez Afrodytę przeszedł dreszcz. Nagle przypomniała sobie o Eriku.
- Zostaw! Puść mnie! - ten jednak nie reagował.
Znów się szarpała, jednak to okazało się bezowocne. Uwolniła się częściowo z jego uścisku i wymierzyła mu pięścią w twarz. Gdy ten schylił się uderzyła go kolanem w korocze, po czym wypchnęła z domu. W pół rozebrana wybiegła na ulicę, żeby sprawdzić czy chłopak nadal tam jest. Jej oczom ukazał się Erik. Spojrzała na siebie. Była prawie naga! Nagle zachciało jej się płakać. Upadła na kolana i schowałą twarz w doniach. Czuła się podle.
Haha mam sprawdzian z historii i się nie uczę. :D No kurde, ciekawe po co mi to jak ja się historią nie interesuje zbytnio. ;DD No ale musiałam dodać szybko ten wpis, bo miałam wenę twórczą, więc wolę nie ryzykować.
Teraz serio, idę wkuwać. ;)