Nie ma gorszego uczucia, niż świadomość, że nikt w ciebie nie wierzy.
Starasz się, wychodzisz z siebie i dalej nic. Wciąż jesteś beznadziejny.
Moja mama należy do tej grupy ludzi, którzy nigdy nie mówią: 'jestem z ciebie dumna'.
Nawet kiedy za wszelką cenę staram się pokazać, że jestem kimś
moje życie od początku jest pasmem bezsensownego udowadniania własnej osobowości.
I tak za każdym razem...kiedy staję się lepsza, jestem zawsze o ten centymetr za mało,
bo poprzeczka ciągle się podnosi.
Do tego stopnia, że nie potrafię iść na normalne studia pokroju ekonomii,
czy dziennikarstwa, tylko dlatego, że chcę tak bardzo usłyszeć
'jesteś wyjątkowa. Dałaś radę.'.
Bez żadnego 'naprawdę ?' czy 'mogłabyś zrobić coś lepiej'.
Wczoraj upiekłam ciasto. Wymyśliłam własny przepis.
Niebieski biszkopt przekładany waniliowo-twarożkową masą.
Iste arcydzieło. Smaczne.Piękne. Moje.
A komentarz jest standardowo krótki:
'Bałagan, mogłaś dodać więcej mąki, biszkopt słabo urósł...'.
Norma. Na to się już nawet nie reaguje.
Z czasem dochodzi do tego , że nabierasz dystansu do swoich pasji,
brzydzisz się aparatem i chowasz stertę własnych opowiadań do szuflady.
Nie potrafisz się skoncentrować, bo zamiast napisać ambitny tekst na polskim,
bo przecież umiesz, myślisz nad tym co jeszcze można zrobić lepiej..
ale.. nie. Nawet w szkole zawsze znajdzie się idiota, który powtarza 'nie dasz rady.'.
A ja jestem marzycielką, optymistką. Moje marzenia nigdy nie były realne.
Miałam być super. Po prostu.
Ale czy na pewno dla siebie ?
Potykam się, chcę otrzepać kolana, powiedzieć 'nic się nie stało' i pójść naprzód,
a kładę się krzyżem z kartką na plecach 'zdepcz mnie. to już nie boli.'
"niewypowiedziane słowa , w pół zdaniu przerwane uśmiechem"
+no to macie dziewczyny:
Aktualnie moim największym serduszkiem jest instruktor nauki jazdy.
Jestem po 6 godzinie. Na drugiej już byłam w mc drivie,
dziś prułam 107 z Polkowic, a jutro sobie parkuję.
cytując "jeśli nie zdasz za pierwszym razem
to osobiście przejdę się do egzaminatora."