dzisiaj będzie kwintesencja mojej notkowości. będę się bujać między moimi ulubionymi tematami, które wałkuję na tym fotoblogu w mniejszym bądź większym stopniu od samego momentu jego powstania. czyli: system wartości, miłość, zaufanie, chore układy, ludzie, szkoła i takie tam. to wszystko płynnie przepływa z jednego w drugie, zazębia się kształtując moje życie i mój światpogląd.
wyjdźmy od dziwnego zjawiska, które zaobserwowałam niedawno, a mianowicie faktu, że niektórym osobom bardzo przeszkadza mój system wartości. a wygląda on mniej więcej tak:
1. miłość. ale taka czysta, szczera. a co za tym idzie, dobro. tak, chcę być dobrym człowiekiem. kochać i być kochana. czy to takie trudne? nie wiem. nie chcę nikogo krzywdzić. stanowczo zbyt często daję plamę. przepraszam.
oprócz tego, mogę wstydzić się nienawiści. miłości nie będę.
2. szacunek. szacunek do samej siebie, nie jako przejaw egocentryzmu, tylko wyznaję zasadę, że ktoś, kto nie szanuje własnego ciała, duszy i umysłu, nie będzie szanował innych ludzi. dlaczego? "punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia" i każdy mierzy świat swoją miarą, proste.
3. tępienie w sobie wszelkich przejawów hipokryzji i zakłamania. wszystkich.
4. sprawiedliwość, co za tym idzie odwaga. nie jest łatwo, to chyba najtrudniejszy z punktów.
5. zasady. trzymanie się ich. bycie Straight Edge.
a niektórym to nie pasuje. bo dzisiaj w cenie jest upadek zasad i równanie się z plebsem. materializm i brak uczuć. trudno. wypracowywałam to tyle lat i nie zrezygnuję, bo to część mnie.