Chciałabym odnaleć wszystkie ścieżki życia, a idąc - wiedzieć, z której strony zawieje wiatr i którą drogą dane mi będzie iść. Niepewność zniewala, niepewność przytłacza. Niepewność sprawia, że kładę się w ciszy pokoju i wstaję z lękiem w nocy. Pragnę poukładać całe moje przeyszłe życie i cegiełka po cegiełce dążyć do obranych celów. Wśród tej mojej chcicy ogólno-świadomościowej wiem jednak, ze to żenujące i śmieszne. Właśnie każdy kolejny dzień nieświadomości jutra powinien nieść ze sobą piękno nowego, nieodkrytego. Dreszcz emocji przed kolejnym zakrętem... Nie ma tego, bo aktualnie jestem nie do życia, aktualnie poza jakimkolwiek życiem. I być może uda mi się złapać sens i być może rozjaśni mi się w głowie w ciągu następnych wędrówkowych dni. Rozjaśni się i zrozumiem, że nie sztuka patrzeć, do czego jeszcze muszę dojść, a sztuka do tego dochodzić, w środku wiedzieć, co jest dobrym.