Bez przesady

Coś się kończy, a coś zaczyna. Naciśnięcie na jedną klamkę pozwala dotrzeć do drugich drzwi. Koniec jest zawsze początkiem czegoś nowego. Mogę wymieniać tak w nieskończoność, droga publiczności. Nie nadążam za tempem swojego życia. Ostatni miesiąc jednak czegoś wyedukował. Pod żadnym pozorem dziecina nie może się poddawać. Takowe śmieszne założenia "Jeśli do czerwca wszystko się nie ułoży.. Nie da rady, nie da szansy przeznaczeniu. Zakończenia nie dopisze!" Co ja pieprzę. Nie doszłoby do rozwinięcia. I gdzie tu bezskutecznie szukać treści. Chyba prędzej dopatrywać się dziury w całym. W końcu przecież głupcy tak czynią. W każdym razie, co świt to nowy dzień, nowe nadzieje, pogoda, twarze na ulicach (zakładamy, że istotka z czterech ścian wychodzi). Chore to były pogmatwane przemyślenia. Pranie mózgu? Mówisz i masz, zawołaj Ankę. Chory to świat, ale piękny, nie zaprzeczę. Właściwie to pierwszym krokiem w stronę lepszego jutra, jest postanowienie sobie zmiany gorszego dzisiaj. Postawiłam na sukces, wygrałam uśmiech. Teraz mam przyzwolenie do gwiazd. Czasami zabawne staje się nawet to, że trawa jest zielona. Przynajmniej wtedy mam pewność, że nie jestem nołlajfem.