photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 LIPCA 2012

Travel & Work

 

Nie ma kiedy uaktualnić bloga. Od tygodnia próbuję zrobić jakieś zdjęcia miejsca w którym pracuję. Albo zapominam, albo nie ma słońca, albo nie mam czasu. W takim przypadku zawsze najlepiej wrzucić zdjęcia krzesła. Zanim ktoś się zorientuje, że zdjęcie tego krzesła nic do sprawy nie wnosi, ja zamieszczę kolejny wpis.

 

Pensjonat. Żeby rozjaśnić sytuację i żeby nikt więcej nie napisał, że pracuję na farmie, nakreślę z grubsza sytuację w której się znajduję. Cała posiadłość składa się z 4 budynków. Pierwszy z nich to główny pensjonat w którym mieści się większość pokoi dla gości. Drugi i trzeci obiekt to małe domki, a w każdym z nich po 4 pokoje, także dla gości. Różnica między domkami polega na tym, że jeden z nich posiada duży salon (w sumie to połączone dwa salony) z kominkiem, a z tych oto salonów można dostać się do pokojów. Natomiast drugi domek posiada 4 zewnętrzne wejścia, nie ma więc żadnej wspólnej części. Ostatni obiekt, to długi budynek w kształcie litery L, w którym znajdują się: tawerna i kawiarnia na parterze, oraz nasze lokum na piętrze nad kawiarnią. Jest nas w sumie 6 osób. Dziś w nocy mają dojechać ostatnie dwie osoby z Irlandii. Zrobiliśmy zakłady czy będą rudzielce czy nie :D Dotychczas pracowaliśmy w szóstkę. Cztery dziewczyny, zajmują się sprzątaniem pokoi, a w zasadzie to sprzątaniem wszystkiego; oraz nas dwóch, którzy są od wszystkiego innego. Od koszenia trawy, przycinania krzaków,  malowania, pomagania dziewczynom w pokojach, przygotowywania śniadania (moja specjalność), a ostatnio dużo pracy jest też w tawernie. Pracujemy 6 dni w tygodniu, średnio 35-40 godzin. Czasem 4 godziny dziennie, czasem 10. Dzień wolny od pracy jest ruchomy, ale nigdy nie wypada w weekend, bo w weekendy jest największy najazd na zajazd. Praca jest łatwa, spokojna, można powiedzieć przyjemna, ale czasem wręcz koszmarnie nudna.

 

Pan Kontrakt mówi, że pracę musimy skończyć nie później niż o 17.00 więc kto chce może na wieczór szukać drugiej pracy. Bułgarki już tak zrobiły (restauracja Light House), Turczynki pewnie by chciały, ale do samego szukania drugiej pracy trzeba choć podstaw angielskiego, a my zaczęliśmy w środę zeszłego tygodnia (restauracja Juice). Tawerna, która znajduje się przy naszym pensjonacie czynna jest tylko w piątki i soboty (koncerty jazzowe, bluesowe, rockowe), także tam dorabiamy tylko w te dwa dni. W Juice pracujemy natomiast w niedziele, poniedziałki i wtorki. Chodzimy na zmiany, jeden tydzień ja, jeden tydzień Edi.

 

Pamiętam, że pierwszego dnia jak przyjechałem, Iva (druga z Bułgarek) zapytała mnie czy planuję szukać drugiej pracy. Pytanie było o tyle głupie, że ja jeszcze nie zacząłem pierwszej, a ona pytała o drugą.  Następny wieczór był właśnie jej pierwszym w LH. Wyjaśniłem jej, że tym razem moim celem nie jest jak poprzednio, podczas wyjazdów do Holandii, harowanie jak wół. Nie muszę siedzieć od rana do wieczora w pracy i myśleć tylko o gromadzeniu mamony. Nie minął jednak tydzień, a oboje z Edim znaleźliśmy dodatkowe zajęcie.

 

Trzeba jednak przyznać, że jest to najlogiczniejsze rozwiązanie. Gdzie lepiej szkolić język, poznawać nowych ludzi i przy okazji zarabiać, jak nie w pracy? Zamiast siedzieć w mieszkaniu (bo mi osobiście plaża znudziła się po tygodniu) lepiej iść do lokalu, popracować i przy okazji miło spędzić czas. Nasze zadanie w Juice to przede wszystkim nalewanie i dolewanie klientom wody z lodem.

 

Woda z lodem to kolejny amerykański wymysł. Zależy to od restauracji, ale mimo wszystko amerykanie nauczeni są, że woda w restauracji będzie zawsze i będzie jej do woli. Taki sam nawyk jak pakowanie zakupów w sklepie (to akurat lubię). Tak więc nawet jak klient ma na stole colę, piwo, sok owocowy i drinka to woda też tam będzie, choćby miał na nią uczulenie. Jak ktoś chce mnie wykurzyć w pracy, niech za każdym razem jak doleję mu wody, odczeka aż odejdę, a potem opróżni szklankę do połowy (wypije albo wyleje). Wtedy do usranej śmierci będę chodził i dolewał!

 

A tymczasem idę do tawerny. Tam mam jeszcze lepsze zajęcia. Albo stoję na parkingu i wyganiam każdego kto zaparkował, ale idzie do restauracji obok, albo stoję w drzwiach i zbieram po 10 dolców za bilet na koncert.

 

Oh, kolejny wyczerpujący wieczór przede mną!

 

Obiecuję, że dam znać jak pierwszy raz spocę się w pracy. 

 

Komentarze

~staszek Na bramce bierz po 15 dolców, może się nikt nie zorientuje że to ciutke za dużo, a kieszeń się napełni aż miło:) i może pot się pojawi, wiesz z tego napięcia:D
15/07/2012 11:34:04