Ja wiem, że zdjęcia takie a nie inne, w sensie ja i nic więcej, ale wybierając pomiędzy twarzą moją a fotografią świeczki/książki/Kluski wybrałam to pierwsze.
Ostatnie dni podsumować można, i podsumowanie to wypada raczej na plus, z którego największym była wyjątkowo udana impreza urodzinowa z Immo, Nibi, Shes i W. w roli głównej, przemowy i rozmowy, które przypominaliśmy sobie (przypominaliśmy, nie wspominaliśmy) na dwa do trzech dni po. Za dużo, by przytoczyć, w sam raz natomiast, by się nacieszyć.
Od jutra współtworzę PKB. Mam nadzieję nie przemęczyć się zbytnio, a najlepiej wcale, gdyż dla człowieka pokroju mego, przyzwyczajonego do tego (rym rym), iż robić nic nie musi toteż i nie robi, praca jawi się jako ziejąca ogniem piekielnym otchłań bez dna. Zobaczymy.
Krew żylna, martwe wrzosy, rozgwiazda z wodogłowiem, monte firmy zott, łakocie i witaminy, mimika twarzy, kąciki ust, chrząstka wokół kolczyka, bolesny daun i srogi zdziw.
-----
"They said that Hell's not hot."
-----
A na miniaturce zaś, sam dekolt, cholera, widać.