Jakkolwiek trudno jest wskazać najlepszą część wakacji, optowałabym za powyższą. Prawdziwe amerykańskie ranczo, z końmi, bydłem do zaganiania, hektarami posesji, jeleniami, niedźwiedziem, drewnianym domem i wszystkim. No po prostu kocham Californię, za to, że posiada wszystko, i nie posiada deszczu latem. W sumie to w ogóle.
---
Przedwczorajszy koncert Ironów kręci łezką w moim oku. Mam tylko nadzieję, że następnym razem starsi panowie przyjadą na Śląski mimo, iż dla nich warto jest telepać się w pociągu godzinami.
Powerslave.