Im częściej przebywam ze zwierzętami, tym bardziej pogardzam ludźmi. Im więcej czasu spędzam w towarzystwie samej siebie lub jedynie jego, tym mocniej irytuje mnie bezmózgi tłum, ludzie wsiadający na przystanku do autobusu, którym jadę, i, o zgrozo, cisnący swoje tyłki na miejsce obok mnie. Potrafię być miła i potrafię porozmawiać, nawet udać lekkie zainteresowanie, ale nie zmienia to faktu, iż od dziecka obserwuję świat gatunku ludzi ze sporą dozą niechęci i wzgardy.
Tak, wiem, że uogólniam i wiem, że są wyjątki. Z tymi właśnie wyjątkami przywykłam spotykać się z własnej woli, i nawet czasami to robię.