Dzisiaj normalnie samo zło.
Ojciec od rana warczy na mnie, że niby śmierdzi od szczurów. Tylko że nic nie śmierdzi, a on ma swoje urojenia, bo ich nienawidzi, ot co. Nawet ostatnio specjalnie dla niego kupiłem jakiś śmierdzący lawendowy odkażacz co się do kuwety sypie, ale nie, jemu dalej przeszkadza...><"
Do tego Aki ma jakąś paskudną wielką ranę na tyłku i palec skaleczony, cały pazurek mu sczarniał.. Siedzi od wczoraj w transporterze, bo się boję, że go któryś zadrapnie w to czy przewróci i wybrudzi ranę.. Lepiej żeby nie dostało mu się jeszcze gratis jakiegoś zakażenia.
Biedne moje Książątko, czemu wszystko zawsze na niego spada? ;_;