Kilka dni temu coś straciłam.
Straciłam to, co od roku było dla mnie
najważniejsze.
Co dawało siły na każdy kolejny dzień.
Co pozwalało podnosić się rano z łóżka.
Co dawało bezpieczeństwo i spokój...
Zdecydował.
Bo nie potrafił.
Tak... nagle.
Najtrudniejsze Święta.
I jeszcze trudniejszy czas
po nich.
Oswojenie się z myślą, że już tylko
"przyjaciel"...
a sam mówił, że nie istnieje...
Nie rozumiem.
I nie zrozumiem nigdy.
Odszedłeś, a po Tobie został już tylko
kubek, na gorącą herbatę...
dziesiątki zdjęć, słów 'kocham'...
setki pocałunków...
i tysiące wspólnych radości i smutków...
a teraz - cholerna pustka...
i...
smutek.