Spoglądam sobie gdzieś w dalekie krainy, błądzę pomiędzy gwiazdami, witam się z cieniami wspomnień. W snach dopada mnie pamięc o tych, którzy odeszli - paradoksalnie - wcale niedaleko. Idę dalej, a raczej jestem pchany, w dziwnym kierunku i chyba sam niekoniecznie mam pojęcie, jak go nazwac. To arcyosobliwe. Jestem humanistą, zatem myślę o istocie owego ruchu. Gdy przestaję, czuję przyjemną beztroskę. Ale nie takie moje przeznaczenie.
Znów podnoszę głowę, zamykam oczy i dumam.