Siedziałem tam nieco zanim się wreszcie raczył pojawić... Nie znałem go lecz wrzucał się w oczy. Kiedy wszedł rozejrzał się tylko i podszedł do baru... Musiał mnie nie zauważyć. Dopiłem resztę trunku i ruszyłem w jego kierunku. Trzymając za głowicę miecza zapytałem go mroźnym głosem -Masz?- On odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem. Widać spodziewał się że będę choć... żywy. Patrzył na mnie chwilę aż wreszcie poprowadził mnie w zacieniony kąt sali. Z wielkiej torby wyjął pakunek i popatrzył na mnie podejrzliwie. -Wiesz ile to jest warte?- Zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku. -Lepiej niż ty.- Krótko odpowiedziałem i wyciągnąłem sakwę złota i mały pakunek. Jeszcze chwilę popatrzył na mnie tym podejrzliwym wzrokiem zanim wreszcie dał mi to po co przyszedłem. -Tyle ile chciałeś.- Powiedział wręczając mi to. -Dobra a teraz zjeżdżaj stąd! Jak cię złapią nie ujrzysz ponownego wschodu słońca.- Powiedziałem do niego i wyszedłem zabierając pakunek...