zastanawiam sie, ile jeszcze mozna zniesc. ile jeszcze da sie skumulowac w sobie i co jeszcze moze sie zdarzyc. ile rzeczy nalezy wyniesc do lombardu by w koncu to otrzymac. czuje czajaca sie za rogiem kalendarza moja mala prywatna apokalipse, i ten wylew w prawym oku spowodowany obcietym wlosem wydaje sie byc szczytem szczescia. i jest. spogladam na moj aparat i bach! widze go za tlusta odciskami palcow szyba. rzesa dotknieta palcem spada na powierzchnie polki pod lustrem, spoko, mala, rzesy tez da rade zastawic. kolejny rzut okiem wokol, chyba nie zabiera sie kolorow scian na zastaw pod szczescie? gorzej byc nie moze, uwierz, a i tak
on the top of satisfacion Yves Saint Laurent shades in the darknes. summer attraction is pounding on my vains, time does not exist.
[and now for something completly different, trying to paint and draw some drunk memories.]