W swoim wnętrzu jesteś małym chłopcem który często siedzi sam w domu i płacze.
wiecie jak to jest stracić wiarę w siebie? w sumie.. ja niby nigdy nie wierzyłam w siebie, ale zawsze wierzyłam w to że jestem silna, że daję radę, że się nie poddaję.. a teraz? ja już nawet w to nie wierze, bo ja nie daję rady, nie jestem już silna i się poddaję. wysiadam, nie chcę brnąć już dalej.. nie chcę brnąć w dalsze życie, skoro w wieku 14 lat ono mnie już tak skopało.. coś we mnie jebło, kiedyś.. miałabym ochotę skopać życie za to że ono tak skopało mnie, byłabym wściekła.. a teraz? pozwalam na to by mną pomiatało, by rzucało mną po kątach jak szmacianą lalką. przecież ja nigdy nie zwalniałam nie wiem dlaczego, ale wiem że kiedy było mi źle traciłam wszystko, dlatego czasami nawet na siłę wrzucałam na siebie uśmiech. nigdy nie chciałam się odwracać za siebie, nie chciałam płakać za cieniami mojej przeszłości, bo bałam się że jak zapłaczę choć jedną łzą.. łzy nie przestaną padać. przecież zawsze wstawałam nawet kiedy wszystko mnie przygniatało, stawałam przeciwko bólu i choć bałam się że zatonę w tej pewności siebie, stałam gruntownie na ziemi. byłam silna, teraz? nie chcę wydobywać z siebie dźwięków jestem samotna w walce z samą sobą. cało to złe, ból i cierpienie mówią do mnie, szepcą, że kiedy ja wstanę.. one upadną.. ale droga do tego by się podnieść, jest przez wszystko.. więc albo się poddaję i kładę, albo uciekam, tą drogą przez wszystko.. tą drogą przez cały ból.. który będę odczuwać coraz mocniej.. ale kiedyś w końcu, zostanę odnaleziona.. tak więc?
Kocham Cię!