Honey honey, how you thrill me, ah-hah, honey honey
Honey honey, nearly kill me, ah-hah, honey honey
I'd heard about you before
I wanted to know some more
And now I know what they mean, you're a love machine
Oh, you make me dizzy
Honey honey, let me feel it, ah-hah, honey honey
Honey honey, don't conceal it, ah-hah, honey honey
The way that you kiss goodnight
(The way that you kiss me goodnight)
The way that you hold me tight
(The way that you're holding me tight)
I feel like I wanna sing when you do your thing
I don't wanna hurt you, baby, I don't wanna see you cry
So stay on the ground, girl, you better not get too high
But I'm gonna stick to you, boy, you'll never get rid of me
There's no other place in this world where I rather would be
Honey honey, touch me, baby, ah-hah, honey honey
Honey honey, hold me, baby, ah-hah, honey honey
You look like a movie star
(You look like a movie star)
But I know just who you are
(I know just who you are)
And, honey, to say the least, you're a dog-gone beast
So stay on the ground, girl, you better not get too high
There's no other place in this world where I rather would be
Honey honey, how you thrill me, ah-hah, honey honey
Honey honey, nearly kill me, ah-hah, honey honey
I heard about you before
I wanted to know some more
And now I know what they mean, you're a love machine
Satysfakcja z życia napływała do niej każdego dnia lawinowo; świetlana przyszłość, spełnione ambicje, grono przyjaciół. Uśmiech i duma na stałe zagościły w rysach jej twarzy, a pewność siebie promieniowała z ogromną mocą... spełnienie?
Otóż to; czegoś brakowało do jego kompletnej postaci, czegoś nieokreślonego. Było to jakby rozmazane, bezkształtne, ale zupełnie nieprzeszkadzające w życiu codziennym. Przez cały czas jednak istniało i na swój własny, tajemniczy sposób informowało o swojej obecności. Jej życie było prawie szczęśliwe, prawie pełne...
...ona sama właściwie prawie żyła.
Uznała jednak, że ta prawie egzystencja nie jest takia zła; w całym jej uśmiechu jedynie jeden koncik nieznacznie opadał w dół, a taką subtelną deformacje z łatwością udawało jej się tuszować.
Pewnego dnia jednak zauważyła, że owy koncik już nie opada, że nie ma czego zakrywać. Kiedy próbowała zorientować się w sytuacji, spłynął na nią nieoczekiwanie błogi spokój, przynosząc tym samym nieopisaną lekkość. Nie chciała więcej myśleć, zastanawiać się, szukać... była pewna! Jej kompletność, ogromne spełnienie wreszcie stało się realne! Wreszcie żyła...
...a jego uśmiech oprawiła w senną ramkę i postawiła na piedestale marzeń...