Weekend...
Trzeba dodać trochę radośniejsze zdjęcie, a uznałem, że to będzie w sam raz...
Piątek jak piątek, zleciał jako niby weekend niby nie weekend. Nie bedę przytaczał żadnej metafory ponieważ jestem już śpiący i może mi to w cale nie wyjść.
Dzień ten przedstawiony jako ciąg kolejnych rzeczowników wygjądałby tak:
-budzik
-łózko
-kibel
-ubranie
-drzwi
-szkola
-wychowawcza
-dzwonek
-próba
-dzwonek
-ang
-dzwonek
-polski (i wiersz "Uśmiech Stalina")
-dzwonek
-religia
-dzwonek
-droga
-Młody
-chipsy, ciastka, żelki, cola, płatki
-kibel
-kościół(czytanie mi się wyjątkowo nie podobało chociaż czytać lubię)
-samochód
-urodziny
-dom
-komp
A teraz ide spać... zmęczyłem się tym pisaniem, przykro mi...
Mam nadzieję że zdjęcie się podoba a notatki (choć sątylko dwie) nie nudzą,
Enjoy.
PS: żeby nie było przytocze fragment wiersza Tadeusza Urgacza "Uśmiech Stalina":
"Oto już gadka mknie sobie nocą(...)
już świt na niebo łuną się wspina.
I nagle,
nagle czujemy,(...),
dobry,serdeczny uśmiech Stalina."