Nie nawidzę siebie za to, że ciągle obiecuje sobie, że tym razem będzie inaczej,
owszem jest przez tydzień góra dwa a potem wszystko trafia szlak.
Tym razem jednak myśle, że dorosłam, że tym razem to postanowienie nie pójdzie na marne,
czuje w sobie motywacje DUŻĄ, mam dość oglądania zdjęć chudych dziewcząt w sieci
z myślą " boże nigdy taka nie będę " tylu dziewczynom sie udało to czemu mi nie?
Doszłam do tego momentu w życiu w którym chce zmienić coś tak na poważnie.
I nie ma zwlekania " od pierwszego listopada, od poniedziałku" czy co kolwiek.
Lece z tym od jutra TYM RAZEM DAM RADĘ.
Stawiam się przed wyzwaniem 12 kg w 2 miesiące + rzeźba.
może taki styl życia stanie się nałogiem?
(myślę o ćwiczeniach i ZDROWYM ODŻYWIANIU SIĘ)
głodówki nic nie dają, oprócz wyczerpania organizmu i efektu jojo, więc po co się męczyć?
tak więc wraz z jutrzejszym wschodem słońca zaczynam nowe życie :)