1%
(cierpliwości ... zaufania ... związku ...)
Jak przystało na niedzielę jest do bani. Niby nic nowego a jednak. Znacie to uczucie "świeżej miłości" kiedy wszytsko jest takie pierwsze, pelne namiętności i cudownie idealne? Tak tak, też to znam. Niestety jak to w szarym i nudnym świecie M. bywa wszystko kiedyś się kończy, staje się przepełnione rzeczywistością i sprowadza do parteru. Nic tak nie boli jak pomyłka i zauafanie a później pełno ran. Myślałam, że warto jednak okazało się że to kolejna pomyłka. Z każdym razem jest ciężej i z każdym razem boli jeszcze bardziej. KIedy ludzie oddalają się od siebie to zły znak ale można to jeszcze naprawić, dogonić się. Jednak w tym momencie jesteśmy tak daleko że w tym biegu nawet się nie widzimy. A ja już nawet nie chce Go dogonić, nie chce tego składać, naprawiać po raz kolejny po tych nieprzyjemnościach. Jedyne co trzyna nas razem to chyba nawet nie przywiązanie a niechęc spotkania się i zakończenia tego tokycznego związku. Gdzie nie ważne jak się starasz, zawsze jesteś na straconej pozycji.