photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 2 STYCZNIA 2014

Nieidealny początek roku

 

 

 

Wraz z nowym rokiem pojawiła się chęć prowadzenia bloga. 'Chęć' tysięczna z resztą. No bo co jest złego w opisywaniu dnia codziennego, co drugiego czy jednego w tygodniu.  Być może dzisiaj czy jutro nie ma to zbyt wielkiej wartości, ale z czasem stanie się  źródłem wspomnień. Chociaż Sylwester był średnio udany  a Nowy Rok przywitał mnie bólem głowy nie tym poimprezowym, lecz przeziębieniowym to i tak cieszę się na te 363 dni przede mną. Oczywiście postanowień mam pełno, ale złamałam je wszystkie już pierwszego dnia.  Drugi dzień stycznia również zaczął się nie za ciekawie. Poza chorobowym bólem głowy, który od początku roku nie raczył mnie opuścić, mogłam pomarzyć sobie o grypowym leniuchowaniu w łóżku. Dzwonek do drzwi zmusił mnie do opuszczenia ciepłych pieleszy i zderzenia się z rzeczywistością. Nieomal napisałam '(...) z szarą rzeczywistością' ale ponieważ brzmi to zbyt ponuro i oklepanie, wolę napisać moją rzeczywistością czy to niemiecką, czy remontową, nie ma znaczenia. Tak czy siak moja rzeczywistość nie bardzo mnie się dzisiaj podobała. Patrząc na chaos w domu, obdrapane ściany, kurz i brudne okna próbowałam karmić się wizjami boskiej przyszłości. Ogarnęła mnie euforia. Trwała krótko, może 30 minut dopóki z rozczochranymi włosami i bolącym gardłem nie wyszłam z samochodu, z którym trzeba się bardzo lekko obchodzić. Nie miałam ochoty obchodzić się lekko z rzeczami, bo ta moja rzeczywistość nie była łaskawa dzisiaj również i dla mnie. Spora dawka cukru w poświątecznych,zwietrzałych, korzennych ciastkach wprowadziła mnie w haj. Humor lepszy, bicie serca spowolnione, wena, pozytywne wizje o przyszłości to wszysko dzięki magicznym ciasteczkom. Chociaż mój humor dzisiaj jest sztucznie wyprodukowany to wole to niż psucie humoru wszystkim domownikom. Wynikiem cukrowego narkotyku jest spokojna ja, popijająca herbatkę, siedząca na miękkim materacu, opatulona sztucznym, czarnym futrem, bo szlafroka nie mogłam znaleźć. Nawet pies mnie lubi, chociaż i on zdaje się  patrzeć na obdrapane ściany z poirytowaniem, błagając mnie o odrobinę czułości. Równie dobrze i ja potrzebowałabym dzisiaj dawkę uleczającej z choroby miłości, no ale o tym mogę jedynie pomarzyć, bo jedyny człowiek w tym domu dający mi miłość, jest dzisiaj bardzo zajęty pracowaniem nad lepszą przyszłością. Dlatego chcę zwierzątko, z którym mogę wymieniać się sympatią kiedy inni sympatyczni są zajęci. Tak to zaczął się mój nowy rok.  W bałagnie, frustracji, chorobie i na haju. Oh 2014..oby takich dni jak najmniej.

 

 

 

Komentarze

~tambulinka Ja również lubię te ciastka korzenne :D I tak jak Ty, wiążę spore nadzieje z 2014 :)
02/01/2014 16:40:43