Edit, 17 czerwca 2008, godz. 00:12
tudno mieć do powiedzenia coś więcej niż brak słów.
kręci mi sie w głowie od nadmiaru zdarzeń.
w uszach dzwoni listopadowy deszcz, oczy szczypią coraz bardziej,
klawiatura rozmywa się z minuty na minutę.
teraz wyciągam rękę po kubek z herbatą, znad którego unoszą się łagodne smugi pary.
00:20.
nie mogę pozbyć się uczucia, że powinnam przecież tonąć,
topić się w bezmiarze słów i głębi wyrażeń.
tymczasem kreślę litery palcem, patrząc jak cały ogrom treści spłukiwany jest przez fale własnego niezadowolenia,
jakiejś niejasnej pustki świadomości, nie będącej w stanie pogodzić się z dziurą samej siebie.
pozwól mi utonąć. proszę.
00:27.
estranged.
still talkin` to myself..
być może tak już musi być.
opadłam na dno. wszystko ucichło, odcięte od ukochanego głosu.
czy ja też odejdę w zapomnienie? czy już zaginęła pamięć..?
00:31.
dni uciekają za oknem cichych rozmów z samą sobą, i spokojnej melodii listopadowego deszczu.
nic nie jest jak kiedyś i nic nigdy już takim nie będzie.
gwiazdy spadają z nieba dużo rzadziej, niż wtedy..
00:36.
zawsze myślałam, że jestem silna.
tymczasem znów uczucia wzięły górę nad rozumem i złością.
jest tylko jedna rzecz, której nie potrafię sie pozbyć.
duma.
00:40.
'wiesz Eric, chociaż dla jednej osoby chciałabym być jedyna..
pewnie powiesz mi, że nie powinnam być sama w nocy, na cmentarzu.'
'to najbezpieczniejsze miejsce na świecie. bo tutaj są tylko umarli.
wracam do domu, Shelly..'
00:43.
ja też chciałabym być dla kogoś jedyna.
budzić się i chodzić spać wiedząc, że ta osoba jest tylko moja.
a ja tylko jej.
00:45.
znam swoją wartość.
nie będę zadowalać się połową, jedną trzecią, czy może jedną dziesiątą.
w moim mniemaniu wszystko co najlepsze, należy się tylko mnie.
... wspominałam kiedyś o tym, jak bardzo nienawidzę siebie..?