-Był sobie Pan co miał pomidory,
które codzienie zmieniały kolory.
-Ty, ale to nie ta bajka!
-A no fakt. A więc...
Żyła sobie w pewnej krainie,
księżniczka piękna jak samo jej imię.
Poznała księcia w barze za rogiem,
walczył dzielnie ze smoczym nałogiem.
Był ideałem każdej dziewczyny,
dlatego każdej składał oświadczyny.
Aż razu pewnego razu księżniczka wpadła do rowu,
bo za dużo tequili wypiła znowu.
Wyjątkowo trzeźwy książe wracał do chaty,
nie był on przecież aż taki bogaty.
Wtem posłyszał ciche wołanie,
myślał, że matka krzyczy na śniadanie.
Spojrzał w lewo, spojrzał w prawo,
złotą grzywą wstrząsnął żwawo.
Nogi w geście strachu skrzyżował,
nagle koło księżniczki w rowie wylądował.
Młodzi szybko przypadli sobie do gustu,
książe podziwiał wielkość księżniczki biustu.
...
Tak właśnie miłość się narodziła,
bo księżniczka z księciem dziecko spłodziła.
Nie mieli wyjścia i szybko się pobrali,
do matczynej pensji migiem się dorwali.
Żyli krótko i nieszczęśliwie,
bo księciu w nogę wbiło się igliwie.
Umarł ze strachu przed pójściem do Boga,
dla niego to była największa trwoga.
Księżniczka z rozpaczy połkneła kaktusa,
bo nie stać jej było na zwykłego miętusa.
-Czy to już koniec bajki?
-Tak, a coś Ty myślała?
-A co z dzieckiem?
-Porwały go cygańskie wampiry,
które kumplowały się z watahą Dżejkoba.
- ...