Nadzieja... czym ona do cholery jest .. ostatnio próbuje odpowiedzieć sobie na to pytanie .Od jakiegoś czasu tyle myśli kłębi się w mej głowie .. ,że sama nad tym przestaje panować ..Dużo się wali .. ale zaraz potem ktoś na chwile podnosi mnie ku górze ..heh moje życie to nieustanna huśtawka nastrojów a ja w obliczu walki o szczęcie się poddaje J .Ale mimo wszystko stawiam sobie nowe idee , zastanawiam się co w rezultacie może dać mi spełnienie .. i choć właściwie ku temu nie idee a mam świadomość ,ze w rezultacie nie poniosę zwycięstwa ciągle tego pragnę, całym sercem ..Z drugiej strony może to i dobrze ,że bez względu na wszystko mamy .. pragnienia ..i nierealne wyobrażenia o pozytywnej przyszłości .. przecież gdybyśmy w nic nie wierzyli to nasze życie było by puste i nic nie znaczące .. pozbawione kszty uczuć .. i wyobrazni ..
Gdzieś usłyszałam ,że pragnienie i działanie daje 50% sukcesu ..J ja myśle ,że to zależy od celów jakie sobie stawiamy , jeśli chodzi o stopnie ,kwalifikacje, prace albo talent to kwestia starań i wyćwiczenia .. a jeśli chodzi o uczucia to nastawienie może dać co najwyżej 30.%. wiec czy warto się starać .. no cóż .. może spróbuje .. :P