Zaczynam się nudzic życiem. A dokładniej jego formą. Czuję monotonię i niedostatek. Mam ochotę się spakowac, pomachac wszystkim na 'dowidzenia' i wyjechac na jakiś czas. Przeżyc coś nowego, poznac ludzi. Tego mi brakuje- nowych znajomości. Tę opcję trzeba jednak wykluczyc, ponieważ trzymają mnie przyziemne sprawy, takie jak rozpoczynający się w poniedziałek kurs prawa jazdy. Może tam uda mi się poznac kogoś nowego. W pewnym stopniu zabic czas. Zobaczymy.
Kolejnym aspektem jest zamieszanie w mojej psychice. Jak tak dalej pójdzie, to nie będę wychodziła z domu. Chyba, że koniecznie będę musiała. Załatwię, co będę musiała i wrócę do bezpiecznego miejsca, którym stał się mój pokój. Wiem, że mam silną psychikę. Ale są pewne granice, któych przekroczyc nie można. W moim przypadku zostały one sforsowane przez kilka czołgów. I został po nich wielki ślad. Pownien zniknąc, ale potrzebny jest czas.
'Uśmiech skrywa bunt'. Tak, tak. Chyba jak jeszcze nigdy do tej pory, mam ogromną potrzebę odczuwania obecności drugiej osoby, tej drugiej połówki. Powili zaczynam upadac, ktoś powinien mnie złapac, albo chociaż pomóc mi wstac. Problem w tym, że ja nie potrafię rozmawiac o sobie. Umiem rozwiązac swoje własne problemy, ale kuźwa, nie wszystkie! Pytanie: jak długo tak można?
Lista głupich rzeczy, które zrobiłam w swoim życiu, z tygodnia na tydzień się powiększa. W czasie tych wakacji dojdzie jeszcze masa kolejnych, trochę się tego obawiam, ale trzeba życ pełnią życia, a nie tylko przeżyc czas dany na ziemi. Póki mogę chcę robic wszystko, na co mam ochotę. Tak będzie z Woodstockiem w tym roku. Pojadę, chocby nie wiem co. Postanowione i kropka
Jak myślisz, kto się pierwszy podda? Ja,czy Ty?